sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 7

Voldemort wstał powoli ze swojego krzesła i zaczął zebranie.
-Witajcie moi drodzy! Jestem bardzo szczęśliwy, iż przybyliście tu, w tak ważny dla mnie dzień.- ­Powiedział Czarny Pan bez cienia wdzięczności w głosie.
-Widzę, że niektórzy z was kojarzą moją córkę jako brudną szlamę. Jednak Hermiona Granger nie będzie nią już nigdy więcej. Ktokolwiek powie, lub pomyśli o niej w taki sposób, zostanie bardzo surowo ukarany. ­- Mówił coraz ciszej, a w jadalni już nikt nie raczył się odezwać.Wszyscy wiedzieli, że Voldemort nie żartuje, a ''surowe ukaranie'' to łagodna śmierć. W najlepszym przypadku.
-Od dziś macie zachowywać się wobec niej z szacunkiem. Nie oznacza to, iż nagle stanie się waszą władczynią. -­ Powiedział z lekkim ironicznym uśmiechem. -­ Oczekuję od was tylko i wyłącznie szacunku, czy to jasne? -­ Wszyscy pokiwali głowami.- ­ Dobrze. Tak więc przejdźmy do rzeczy ważniejszych ...

  Zaczęła się dyskusja na temat wojny z Zakonem oraz powiększenia grona Śmierciożerców. Ani Draco, ani Hermiona nie słuchali zbyt. Ślizgon myślał o szacunku do Granger i czuł obrzydzenie, którego nie umiał stłumić, z kolei Hermiona nie wiedziała co powinna zrobić, więc przyglądała się wszystkim Śmierciozercom w sali. Gdy jej wzrok padł na Draco, zdziwiła się. Nie widziała go od zakończenia roku szkolnego i od razu zobaczyła, jak bardzo zmienił się przez wakacje. Nie potrafiła powiedzieć czy na dobre, a może zupełnie odwrotnie. Jego włosy nie miały już tak platynowego odcienia, a zmieniły się na trochę cieplejsze. Wydawało się, że ćwiczył (siłownia dla czarodziei?), bo sprawiał wrażenie jeszcze bardziej umięśnionego niż w zeszłym roku. Ale na jego twarzy, oprócz zdziwienia, widniało coś jeszcze. Jakby chciał to ukryć pod jakąś maską, jakby pokłady ... smutku. Tak, to był bezdyskusyjnie prawdziwy, dojmujący smutek. Hermiona była dobrym obserwatorem. Dostrzegła to w jego twarzy i szczerze, było jej go trochę żal. Wiedziała że ani ona, ani on nie mieli się tu znaleźć. Powinni teraz kupować książki na Pokątnej, cieszyć się ostatnimi dniami wakacji i odwiedzać starych znajomych. Zamiast tego siedzą na spotkaniu Śmierciożerców, planujących zabicie ich przyjaciół i znajomych. Hermiona czuła coraz większą złość, z powodu sytuacji, w której się znalazła. Nie chciała, aby tak było, ale co może zrobić? Och, jak bardzo chciałaby mieć dziś sen ze Spektrą. Ona dałaby jej jakąś radę, wiedziałaby jakie jest wyjście z tej sytuacji. Bo przecież zawsze jest jakieś wyjście, musi być ...


Draco już przysypiał gdy zebranie się skończyło. Jedyne czego chciał, to wrócić do domu, i spakować się do Hogwartu. Przetrzyma jakoś ostatnie dni wakacji, i pojedzie do szkoły, gdzie nie będzie musiał myśleć o tym wszystkim. Gdy wychodził, spojrzał na Hermionę. Widział u niej pewne zmiany, wydawała się silniejsza, ale też poważniejsza. Trudno się dziwić. Powaga będzie jej teraz potrzebna. Czuł, że nie zmarnował tego spotkania. Wyzbywał się powoli całej nienawiści do niej. Wiedział, że albo to zrobi, albo zapłaci na nieposłuszeństwo własnym życiem. O dziwo nie przychodziło mu to z wielkim trudem.


Minęło pół miesiąca od spotkania. Do rozpoczęcia roku szkolnego pozostały już tylko dwa dni. Nagle okazało się, że Śmierciożercy muszą ruszyć na misję (podobno istniała szansa na pozyskanie ważnych dokumentów Zakonu). Była na niej potrzebna obecność Voldemorta, który nie chciał zostawiać Hermiony samej w Riddle Manor. Postanowiono więc, iż zostanie ona z Draconem, który miał pojawić się w willi minutę po odejściu Czarnego Pana. Ani Draco, ani Hermiona nie robili większego zamieszania, chociaż w głębi duszy oboje cieszyli się, że będą mogli poznać tę dotąd nieznaną, drugą stronę partnera. Hermiona zeszła na dół, by pożegnać się z ojcem. Nie było to jednak ważne dla Voldemorta, który skinął tylko głową w jej stronę i wyszedł. Dziewczyna postanowiła pójść do salonu, gdzie miał teleportować się młody Malfoy. Nie czekała długo. Po chwili rozległ się głośny trzask i w salonie stanął Ślizgon z krwi i kości. Otrząsnął się i spojrzał na Hermionę, a ona na niego. Gryfonka odezwała się pierwsza.
-Jeśli chcesz zawiesić płaszcz, wieszak jest tutaj, za schodami. -­ Powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Ślizgon patrzył na nią przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał, ale po chwili odzyskał mowę.
-Dziękuję. ­- Również uśmiechnął się, na swój własny, ślizgoński sposób. Poszedł odwiesić płaszcz, wrócił i zajął miejsce na przeciw Hermiony, w fotelu. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą przerwał Malfoy.
-No więc, Granger, Riddle, czy jak tam się teraz nazywasz. Może opowiesz mi tę fascynującą historię w której to dowiedziałaś się o swoim pochodzeniu? -­ Powiedział Draco z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
-Nie wiem czy jest taka fascynująca, a tym bardziej nie mam pojęcia co ciebie to może obchodzić. -Powiedziała Hermiona z niewinnym uśmiechem.
-Oj, nie drocz się Gran ... Riddle, ...
-Możesz nadal mówić do mnie Granger.
-Więc Granger, ja uważam, że ta historia musi być fascynująca. Zresztą, każda historia jest, jeśli tylko odciąga uwagę od rzeczywistości. -­ Powiedział Draco ze smutkiem. Hermiona tylko uśmiechnęła się lekko i powiedziała
-Masz rację, każda jest dobra.

Opowiedziała mu wszystko. Od listu aż po zebranie Śmierciożerców (oprócz snu ze Spektrą, nie ufała mu jeszcze aż tak bardzo). Draco był dobrym słuchaczem, nie przerywał Gryfonce, póki nie skończyła swojej opowieści, po czym zamyślił się głęboko. Hermiona nie przerywała mu, miała okazję aby podsumować sobie to wszystko jeszcze raz. Draco odezwał się po kilku minutach.
-Wiesz Granger, jestem pod wrażeniem odwagi, z jaką zaakceptowałaś to, co się dzieje i odnalazłaś się w tym. Innym zajęłoby to dużo więcej czasu. Powiedz, jak to się stało, że tak po prostu przyjęłaś do wiadomości to, że Czarny Pan jest twoim ojcem?- ­Powiedział Draco z zaciekawieniem. Hermiona już miała powiedzieć o śnie, ale opamiętała się.
-To było jedyne wyjście. Jeśli znajdujesz się w jakiejś sytuacji, musisz ją po prostu zaakceptować. ­- powiedziała Hermiona z całym przekonaniem na jakie ją było stać. Miała wrażenie że nie wyszło jej to za dobrze, ale Draco zdawał się tego nie zauważać.
- A twoi przyjaciele? Jak zareagowali na fakt, iż jesteś córką ich największego wroga?-Hermiona zmieszała się lekko, co Draco od razu zauważył.
-Nie powiedziałaś im, prawda?- ­ zapytał Ślizgon z ironicznym uśmiechem.
-To ... to trudne. Oni nie zrozumieją ... ­ - powiedziała speszona Hermiona.
-Jeśli są twoimi prawdziwymi przyjaciółmi, będą cię nadal lubi i wspierali, bez względu na wszystko -­ odpowiedział Draco ze -­ o mój Boże -­ szczerym uśmiechem. Hermiona odpowiedziała tym samym. 

Do końca pobytu Ślizgona w Riddle Manor rozmawiali swobodnie i żartowali jak normalni znajomi. Oboje byli mile zaskoczeni. Dziewczyna odkryła, że Ślizgon też potrafi być zabawny i towarzyski, a Draco przestał widzieć w Gryfonce tylko niczego niewartą kujonkę, która lubi się wymądrzać. Dostrzegł w niej kobietę silną, zabawną i na swój sposób ... piękna.



Belle and BetaKtóraNieChcęByćPodpisana

2 komentarze: