Tego poranka Hermione obudziło pukanie do drzwi. Okazało się iż jest to skrzat który przybył z wiadomością od Voldemorta - miała zejść na kolację odświętnie ubrana. Nie miała pojęcia co to za okazja, ale nie chciała zawieść Spektry. Właśnie ... Myślała o Niej całą noc. Wierzyła całą sobą, że była prawdziwa. Może po prostu chciała aby ktoś był przy niej, czuć obecność kogoś komu zależy ... Nie ważne. Może czuć Jej obecność, ale musi żyć i starać się spełnić Jej prośbę.
Po takim rozmyślaniu ciepły prysznic był jedynym pragnieniem Hermiony, które zamierzała spełnić.
W tym samym czasie Draco siadał do fortepianu, na półgodzinne ćwiczenie. Kolejna pozostałość po Spektrze. Zaraziła go miłością do muzyki, nauczyła go śpiewu oraz gry na fortepianie i gitarze. Teraz była to jego ucieczka od rzeczywistości, jego własny świat w którym myślał co chciał, miał opinie i poglądy jakie podobały się jemu, i tylko jemu. Gdy skończył, postanowił się przespać - miało odbyć się dziś nietypowe spotkanie Śmierciożerców. W tym przypadku ''nietypowe'' nie kojarzyło mu się z niczym przyjemnym.
Nadszedł wieczór. Hermiona poczuła lekki ucisk w brzuchu gdy zakładała sukienkę. Nie wiedziała czego się spodziewać, jak się zachowywać, krótko mówiąc, po raz pierwszy w życiu nie wiedziała absolutnie nic.
Skrzat przybył po nią około 7:00. Bez słowa zaprowadził ją pod drzwi jadalni a sam zawrócił pospiesznie do kuchni. Gryfonka została pod pokojem zupełnie sama. Przez chwilę zastanawiała się czy wejść, czy uciekać jak najprędzej. Po chwili jednak odzyskała całą odwagę i pewność siebie. Była gotowa.
Draco siedział w jadalni pomiędzy Amycusem Carrow a Teodorem Nott. Do obu miał ambiwalentny stosunek. O Carrow'ie wiedział tyle co inni - ma duże skłonności do przemocy. Co do Notta - zdaje się że kiedyś kochał się w Spektrze. Myślał o tym tylko aby odwrócić swoją uwagę od przygnębiającej atmosfery która dało się kroić nożem. Czekali na wielki moment - podobno mieli im przedstawić córkę Voldemorta. Już widział jej przywódczy wzrok i pewny siebie chód. Gdy tak rozmyślał drzwi nagle się otworzyły.
Zapomniałam tu dodać, iż Hermiona zmieniła wygląd na ten przed odczytaniem listu. Nie czuła się komfortowo w nowej postaci, a i tak nawet portrety dawały jej znać że nie jest dla nich ważna, tylko dlatego iż wygląda podobnie do niektórych z rodziny Riddle'ów lub Gaunt'ów. Postanowiła więc czuć się ze sobą wygodnie, nawet jeśli miała być jeszcze bardziej potępiana. Co sprowadza nas do tego, że gdy weszła do sali Draco zaczął się krztusić winem które właśnie pił. ''Co tu robi cholerna Granger?'' pomyślał, powoli dochodząc do siebie. ''Przecież mieliśmy zobaczyć córkę Vol...'' nagle zdał sobie sprawę ze swoich szokujących wniosków. Granger musiała być jego córką. Niemożliwe staje się możliwe. To wszystko przemyślał gdy Hermiona szła wolno w stronę swego siedzenia, po prawicy Voldemorta. Na wielu twarzach widziała wyraz bezbrzeżnego zdziwienia. Tego na pewno się nie spodziewali. Za to na twarzy Voldemorta widniała tylko obojętność, może z pewną dozą sarkazmu i pogardy. Gdy w końcu Hermiona dotarła do siedzenia, Czarny Pan powstał z miejsca.
Thats all folks
Bella
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz