wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 5

   Hermiona obudziła się cała zlana potem.
Nie. To był tylko sen. Ona nie może dać się zwariować. Miała tylko sen o ciotce Spektrze która poprosiła ją aby dała szansę Voldemortowi. Żeby go zrozumiała. Musi mieć jakieś problemy psychiczne skoro śnią jej się takie rzeczy !
Och, dobrze to nie była prawda.
Miała przeczucie że ten sen był jak najbardziej ''prawdziwy''.
Ale co z tym zrobić?
Czy ona – Hermiona – ma postąpić tak jak nakazuję jej zdrowy rozsądek czy …

Hemiona spojrzała na swoje ręce. Zobaczyła że są one bardzo podobne do rąk Spektry. Te same palce, nadgarstki. Jakby naprawdę była z nią spokrewniona. Musiała przyznać że od razu poczuła do niej coś w rodzaju sympatii.
Wstała gwałtownie z łóżka. Już wiedziała jak postąpić.

                                                         *


Draco Malfoy nie był zwykłym chłopcem. Ani jeśli chodzi o wygląd, ani o charakter ani nawet o sytuację w jakiej został postawiony w stosunkowo młodym wieku. Tak się bowiem składa, ze Draco Malfoy ma obowiązek przystąpienia do Śmierciożerców.
W woli jasności – sam nigdy nie zdobyłby się na taki ruch. Do pewnego czasu swoim życiu pragnął tego najbardziej na świecie, uważając to za największy przywilej jaki kiedykolwiek zdobędzie (dzięki sumiennie wpajanym mu przez ojca -Lucjusza Malfoya – poglądów). Teraz wszystko się zmieniło. Draco już nie był takim samym chłopcem co wcześniej. Już nie był tak pewny siebie, gotowy do obrony swoich racji. W jego głowie zaczęła się nawet powoli zacierać hierarchia ważności, choć wciąż nie mógł się wyzbyć pogardy dla pospolitych ludzi – mugoli oraz oczywiście szlam. Ale Draco Malfoy miał teraz dużo ważniejsze rzeczy na głowię niż zajmowanie się wyzywaniem szlam.

Kiedyś znał kilka osób które oparły się mocy Voldemorta, mówiąc mu wprost że nie chcą być śmierciożercami. Wiedzieli że wybierają śmierć, każdy z nich był tego w pełni świadomy.
Te osoby które znał nie miały nic do stracenia. Rodzina dawno umarła, nikt ich nie kochał, nie okazywał wsparcia. Jedyną osobą która miała powody by dalej żyć, a mimo to zrezygnowała z tego była Spektra Riddle. Choć w jej przypadku sprawa była łatwiejsza ponieważ Voldemort żywił wobec niej jakieś uczucia. Była jego siostrą.
Pomijając to znał Spektre od dziecka. Była jego ulubioną ''ciocią''. Dogadywał się z nią tak samo dobrze albo i lepiej niż ze swoim najlepszym kumplem, Blaisem Zabinim. Powierzał jej każdy sekret jaki ciążył mu na duszy a ona mówiła mu o wszystkich swoich problemach. Nie mieli przed sobą żadnych sekretów – jak to prawdziwi przyjaciele.
Pamiętał że gdy dowiedział się o jej śmierci był zszokowany. Podobno zabił ją sam Voldemort w napadzie szału, dwa lata temu. Jedno było pewne – zawsze broniła swoich ideałów więc gdy Voldemort próbował ją zmusić do przyjęcia mrocznego znaku nie zgodziła się. Swoją odwagę i poglądy przypłaciła życiem.
Draco natomiast po jej śmierci wpadł w depresję. Był na skraju załamania ponieważ Voldemort – zły na samego siebie za to co zrobił Spektrze – postanowił powierzyć mu misję, która z punktu widzenia Dracona była nie do wykonania. Miał zabić Dumbledora.
Na szczęście starzec nie był ślepy i udało mu się przeżyć. Dracon także nie ucierpiał bo całą winę zrzucono na Snape'a . Gdy Draco zobaczył stan Severusa po odbytej karze stwierdził iż on umarłby zanim tortury dobiegłyby końca.

Teraz miał wrócić do szkoły i być przygotowanym na ostateczną walkę – oczywiście po stronie Voldemorta. Nie chciał tego przyznać nawet przed samym sobą ale bał się tego. Jak cholera. Gdy pomyśli że mógłby zabijać ludzi których jeszcze wczoraj widział przechodzących korytarzem, śmiejących się … Ludzi którzy tak naprawdę zaczynali swoje życie. Mieli już plany na przyszłość, znajomych, może nawet pierwszą miłość.
Jeśli pomyśli że ma zabić małe dzieci, które nie doświadczyły jeszcze żadnego większego uczucia, nie poznały smaku życia … Myśl że zabierze im przyszłość, wszystkie chwilę które mogliby jeszcze przeżyć... To doprowadzało go do białej gorączki. Nie przyswajał tej myśli i wiedział że dopóki tego nie zrobi, nie przyjmie takiego rozwiązania.

Draco z każdym dniem zatracał się coraz bardziej. Jego życie toczyło się od spotkania Śmierciożrców, przez próby uniknięcia tortur aż do butelki Ognistej Whiskey stojącej zawsze pod jego łóżkiem. Innych bodźców nie przyjmował – nie miał takiej potrzeby. To co robił … Tylko to było mu potrzebne do w miarę normalnego funkcjonowania. Coraz częściej myślał o tym co by było gdyby żyła Spektra … Pomogła by mu? Na pewno. Ona umiała powstrzymać Voldemorta od jego chorych pomysłów. Miał by się komu wyżalić, komuś kto go zrozumie, pocieszy, powie że nie jest osamotniony. Ale jej nie było. Nie miał nikogo.



                                                          *


-Glizdogonie - syknął cicho Voldemort. Wiedział ze nie ma sensu krzyczeć. I tak
ten śmieć usłyszy go bardzo dobrze.
-T-t-t-tak panie? - jęknął cicho Glizdogon.
-Zwołaj dziś wieczorem zebranie Śmierciożerców. Muszę im kogoś przedstawić – powiedział Voldemort po czym zaśmiał się tak przerażająco że Glizdogon nagle poderwał się z siedzenia.
-Ciekawy jestem co powiedzą gdy przedstawię im moją … córkę.







No i piąty rozdział ... Chyba mam za dużo czasu :D Miłego dni :)
Pozdrawiam
Bella



niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 4

 Hermiona nie miała nigdy trudności z zasypianiem. Zwłaszcza po tak wyczerpującym dniu miała prawo do odpoczynku. Nic więc dziwnego że zasnęła natychmiast po położeniu się. Ale sen który miała zmienił jej życie …

                                                       ***

Wielkie,ciemne pomieszczenie i ja w kręgu światła.
Nagle w oddali widzę jakąś postać.
Jest blisko kręgu światła.
Nie wiem dlaczego ale mam wielką ochotę zobaczyć jej twarz.
-Pokaż się! Wyjdź z ukrycia!-krzyknęłam nie mogąc już ukryć emocji.
Usłyszałam tylko cichy śmiech,ale po chwili postać weszła w krąg światła.

Jestem pewna że gdyby piękno uszkadzało wzrok,byłabym już ślepa.

Przede mną stała najpiękniejsza kobieta jaką kiedykolwiek widziałam. Miała bladą cerę i piękne niebieskie oczy otoczone bujnymi,czarnymi rzęsami. Jej włosy miały odcień bardzo ciemnego brązu i były związane w wysokiego koka, co seksownie odsłaniało jej szyję. Miała na sobie dość prostą, butelkowozieloną suknie. Dla Hermiony wyglądała jak wzór elegancji. Pomyślała by nawet iż jest ona typową przedstawicielką wyższych sfer ale gdy zobaczyła jej uśmiech zmieniła zdanie. Był taki prawdziwy, zupełnie niepodobny
do innych.
Mogła by się tak jeszcze długo przyglądać tej kobiecie ale bardzo chciała się dowiedzieć co robiła w jej śnie. Ja zwykle w przypadku Hermiony - ciekawość zwyciężyła.
-K-kim jesteś?-była przestraszona ale odwagi dodawała jej aura szczęścia jaką roztaczała wokół siebie kobieta.
-Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi- powiedziała.
-Dla Ciebie jestem kimś w rodzaju ciotki. Ale bardzo nie lubię tego określenia. Powiedzmy że jestem po prostu Spektra-po tych słowach wyciągnęła do dziewczyny rękę. Hermiona nie pewnie ją uścisnęła.
-Więc jesteś … siostrą Voldemorta?-to pytanie brzmiało mocno absurdalnie ale to można było wywnioskować z wypowiedzi kobiety – Spektry.
-Nie do końca. Ale zawsze byliśmy dla siebie jak rodzeństwo-tu Spektra uśmiechnęła się lekko.
-Kochałam go najbardziej na świecie.
-Jak to kochałaś ? To ty... nie żyjesz?
Spektra pokiwała głową.
-Tak,nie żyję od kilku lat. Pojawiłam się w twoim śnie ponieważ mam do spełnienia misję-powiedziała bardzo poważnym tonem.
-Od dzisiaj, Hermiono, będę dla Ciebie kimś w rodzaju przewodnika. Wiem że jesteś teraz w trudnej sytuacji. Nikt nie przyjął by lepiej od Ciebie wiadomość, iż twoim ojcem jest Lord Voldemort. Ja, kiedy żyłam, znałam go najlepiej ze wszystkich. Wiem jakie są jego słabości i mocne strony. Wiem o nim tyle ile ty wiesz o swoich przyjaciołach albo i więcej.
-Nie mam zbyt wiele czasu Hermiono. Chciałabym cię tylko prosić abyś zdobyła się na odwagę i zaakceptowała nową rolę w twoim życiu. Wiem że to nie będzie łatwe, zwłaszcza jeśli będziesz mieszkała w domu pełnym Śmierciożerców, ale proszę, spróbuj. On nie jest taki zły jak się wydaję. Tylko zaślepiony władzą, a właściwie jej rządzą.
Dziewczyna była mocno zszokowana. Że niby Voldemortma uczucia? Miała co do tego dość spore wątpliwości, ale Spektra mówiła o tym z takim przekonaniem ... Jedno było pewne - ona go na pewno mocno kochała. To ją ostatecznie przekonało do podjęcia bardzo trudnej decyzji ...
-Dobrze,ale nie wiem czy dam radę-odparła smutno Hermiona.
Spektra naglę bardzo się rozpromieniła. Widać było że zależy jej na szczęściu Voldemorta ... albo może Hermiony?
-Dziękuje ci Hermiono.-powiedziała.


-No cóż, mój czas na dziś dobiegł końca-powiedziała.
Odwróciła się, i już miała wyjść z kręgu światła gdy odwróciła się i szepnęła:
-Nie zmieniaj swojego charakteru bez względu na wszystko, inaczej poniesiesz klęskę - gdy to powiedziała, zniknęła.






No, jest rozdział (dzięki nagłemu przypływowi weny).
Nie będę się rozpisywać ale życzę wszystkim miłego dnia,nocy czy czegokolwiek innego ;).
P.S. Jeśli chodzi o Spektre - jak już się pewnie większość domyśliła jest moją wymyśloną postacią (takie coś jakby alter-ego pisarza)

Już,skończyłam.
Do następnego rozdziału, nie wiadomo kiedy :)
Bella