- Wiem że jesteś teraz w szoku i pewnie nie chcesz słyszeć dziś żadnych innych wieści - powiedziedział niepewnie Draco. Wziął głęboki wdech i kontynuował.
- Jednak w tej chwili jesteś jedyną osobą w zamku której mogę ufać. Szedłem do gabinetu Dumbledore'a po - wiem że to dziwne - wskazówki.
Hermiona zamarła. Jakie wskazówki? Co do czego? Nic z tego nie rozumiała.
Malfoy widząc zdziwienie na jej twarzy tylko blado się uśmiechnął.
- Nie przesłyszałaś się, po wskazówki. I to nie w sprawie bycia prefektem Slytherin'u. Poszedłem tam z rozkazu Czarnego Pana. Nie mam pojęcia kiedy to się stało, ale Dumbledore planuje wpuścić go do Hogwartu.
W gryfonkę słowa Dracona uderzyły z całą mocą. Czuła przerażenie i wściekłość.
- To nie ma sensu! Przecież Dumbledore rządzi całą szkołą. Wszystkie wejścia i wyjścia otworzą się lub zamkną właśnie pod jego rozkazem. Po co miałby dawać ci wskazówki do działania, skoro może wpuścić tu Voldemorta w każdej chwili?
- Też mnie to zastanawiało. Ale potem przypomniałem sobię moją rozmowę z ... pewną osobą, która znała i Dumbledore'a i Lorda. Powiem więcej, przewidziała, że coś takiego może się wydażyć. Z tego co zapamiętałem, Dumbledore miał niemiłe dzieciństwo. Niemiłe to chyba niezbyt dobry epitet, było dużo gorzej. Pragnął podziwu, aprobaty tłumów, pragnął być uwielbiany.
- Chyba rozumiem ... Chce robić za marionetkę tłumów, być tym który uratował czarodziejski świat, lecz tak naprawdę Voldemort będzie pociągał za sznurki. A potrzebuje się tu dostać aby zabić tego, który mu zagraża. Czyli Harry'ego.
- Dokładnie. Jednocześnie Dumbledore będzie działał powoli i ostrożnie, tak aby nikt się nie domyślił o jego udziale, lecz gdy Czarny Pan zdecyduje się na zabicie Harry'ego przebiegnie to szybko i sprawnie, a Dumbledore będzie mógł udawać, iż własnoręcznie pokonał Lorda.
- To chore - Hermiona złapała się za głowę. To wszystko działo się zbyt szybko, za dużo informacji na raz.
Draco spojrzał na nią i przestraszył się. Wyglądała jak trup i krwawiła z nosa.
- Chyba nie powinienem był tyle ...
- Nie, jest dobrze. Naprawdę. Chociaż mam jeszcze dwa pytania. - Draco przyjrzał jej się z zaciekawieniem.
- Pierwsze - czego dotyczyły wskazówki od Dumbledore'a. - spytała Hermiona, czując się już trochę lepiej.
- Ja będę się głównie zajmował Harrym. Po pierwsze, mam go osłabiać fizycznie i psychicznie - skrzaty z polecenia Dumbledore'a nie będą zwracać uwagi, gdy będę dosypywał czegoś do jednego z kubków. Nikt także nie zwróciłby uwagi na mnie, gdy zacząłbym zwracać Rona i wszystkich jego przyjaciół przeciwko niemu. - Hermiona ołupiała, lecz potem na jej twarz powróciła zdziwiona mina.
- Zastanawiasz się jak miałbym to zrobić z tobą? Cóż, Czarny Pan uważa cię za słabszą niż jesteś. Miałaś się załamać z powodu śmierci Państwa Granger'ów, gdyby jeszcze Dumbledore powiedział ci, że to wszystko przez Potter'a ...
- Czyli jego planem było zwiedzenie mnie i potem przedstawienie jako przyjaciółkę Potter'a, Złotego Chłopca, jako jeden z fundamentów jego rządów. - Hermione stawała się coraz bardziej zła z każdą minutą. Jak on śmiał ją tak okłamywać, jak śmiał trzymać ją w zamknięciu całe lato? Ogień buzował w niej niemal namacalnie.
Pękła szklanka.
- Drugie pytanie - szepnęła Hermiona ciężko oddychając. Lecz po chwili zastanowienia uspokoiła się jednak i popatrzyła Draco w oczy. Głębokie i nieprzeniknione szare tęczówki.
- Czemu mi to powiedziałeś? - spytała z zaciekawieniem i ... nadzieją?
Draco lekko się zarumienił i zakłopotał.
- Emm ... Po tym wieczorze ... Tym w Riddle Manor, ja ... Ja poczułem, że mogę ci zaufać. Widziałem, że nie jesteś uległa Czarnemu Panu, że chcesz go zwalczyć. Poza tym ta sprawa dotyczy twojego przyjaciela oraz ciebie i ... Jesteś inteligentna, zabawna i szczerze, polubiłem cię - powiedział Ślizgon szarmanckim głosem. Hermiona poczuła ciepło rozlewające się po jej ciele. Bynajmniej z powodu słów Dracona (no może trochę). Sposób w jaki to powiedział był taki ... prawdziwy? Nawet nie potrafiła ująć tego w odpowiednie słowa. Po prostu czuła w nim czyste intencje, a to jej się bardzo podobało.
- Dziękuję. Za szczerość. - powiedziała Gryfonka i uśmiechnęła się do chłopaka.
*
- Panie Malofy, pan jeszcze tutaj??!! Wynocha w tej chwili - ofuknęła Dracona pani Pomfrey.
- Już sobie idę proszę pani - odpowiedział Ślizgon. Odwrócił się jeszcze do Hermiony i spojrzał na nią z ognikami w oczach. Zbliżył swą twarz do twarzy Gryfonki i wyszeptał :
- Zdrowiej Watsonie, musi rozwiązać zagadkę - mrugnął i wyszedł. A Hermiona od razu zapadła w sen.
Krótkie bo krótkie, ale chcę skończyć tą opowieść
Bella
Hermiona Riddle i Draco Malfoy
piątek, 11 marca 2016
niedziela, 24 maja 2015
Rozdział 11
Hermiona próbowała podnieść się do pozycji siedzącej, lecz zaraz uderzył ją silny ból krzyża. Syknęła z bólu, na co Harry od razu zareagował :
- Nie siadaj, pani Pomfrey mówiła, że twój upadek był groźny i musisz leżeć spokojnie - uśmiechnął się, chcąc dodać jej otuchy. Przeraził się jednak nie na żarty, gdy spojrzał na jej twarz. Chwilowe zaskoczenie jego przybyciem minęło, a wszystkie uczucia wyparowały. Harry był świadkiem kilku śmierci i widział rozpacz, jaką niesie ona za sobą. Lecz to, co teraz zobaczył, przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Pustka. Przeraźliwa, zimna pustka.
Harry dopiero teraz zauważył zmiany, jakie zaszły w przyjaciółce. Widać było, że zbladła, wyraz jej twarzy wydawał się poważniejszy. Wyglądała, jakby coś bardzo ją martwiło, coś, o czym myślała nawet po stracie rodziców.
- Hermiono, posłuchaj ... - zaczął Harry, lecz przyjaciółka przerwała mu twardo, bez nawet cienia drżenia w głosie.
- Nie, Harry, to ty posłuchaj. Czy wiesz, gdzie byłam w te wakacje? - chłopaka zdziwiło to pytanie.
- Szczerze mówiąc, nie. Byłem na ważnych misjach wraz z Dumbleodrem, ale przecież miałaś przyjechać do kwatery Zakonu.
- Cóż, plany się zmieniły - powiedziała cicho Hermiona.
- Harry, proszę cię teraz, abyś wysłuchał mojej historii do końca, bez względu na to, co będziesz o mnie myślał potem, chcę, abyś miał pełny obraz tego, co się stało. I pamiętaj - zawsze będę cię kochać jak brata i nic nie jest w stanie tego zmienić - głos zaczął jej się łamać, gdy pomyślała o tym, że jej najlepszy przyjaciel może ją znienawidzić. Nie była przygotowana na tak okropną myśl, lecz zatrzymała łzy, które właśnie miały popłynąć i rozpoczęła swą opowieść.
I powiedziała mu o wszystkim. O tym, jak teleportowała się ze swojego rodzinnego domu do tego dużo mniej rodzinnego. O tym, jak zaakceptowała to, że Voldemort jest jej ojcem, o długich dniach i godzinach oczekiwania na wieści o swoich przyjaciołach, które wielokrotnie mówiły o ich bolesnej śmierci. O tym, jak znienawidziła siebie i swoje pochodzenie, jak brzydziła się swoim istnieniem. - To wszystko zmieniło się, gdy... - Hermiona przez chwilę wahała się, czy opowiedzieć Harry'emu o wieczorze spędzonym z Malfoyem, po którym odzyskała wiarę w swoje możliwości i w to, że może zdziałać jeszcze wiele dobra na świecie. Lecz naprawdę polubiła wtedy Dracona i nie chciała, aby jej przyjaciel był do niego wrogo nastawiony. Więc powiedziała również o tym. Pomijała tylko sny ze swą ciotką oraz tematy rozmów z Draco.
Po skończonej opowieści musiała zamknąć na chwilę oczy. Wiedziała, że jeśli chce wrócić do zdrowia, nie może się już tak nadwyrężać. Po chwili poczuła się lepiej, więc powoli podniosła powieki. Teraz całą jej duszę ogarnął strach. Harry nic do tej pory nie powiedział, tylko wpatrywał się w kwiaty stojące na szafce. Nagle Hermionę nawiedziły straszne wizje. Widziała pustkę w oczach przyjaciela, mówiącego do niej, że już nic dla niego nie znaczy, że zdradziła wszystkich swoich przyjaciół, że ...
- Harry ... - powiedziała już na skraju rozpaczy. Gryfon spojrzał na nią i po kilku chwilach ... uśmiechnął się. Dziewczyna nie mogła przez chwilę w to uwierzyć.
- Teraz to ty mnie wysłuchaj Hermiono - powiedział chłopak - To absolutnie nie jest twoja wina, że urodziłaś się w takiej, a nie innej rodzinie. Te wszystkie śmierci to nie jest niczyja wina, tylko Lorda Voldemorta. To nie twoja przeszłość, tylko teraźniejsze uczynki świadczą o tym, jaka jesteś. Musisz przestać się obwiniać, bo jesteś dla mnie jak siostra i nie rozłączy nas jakiś tam czarnoksiężnik od siedmiu boleści. Hermiona uśmiechnęła się lekko.
- Co do Malfoya - tu Harry podniósł lekko kącik ust - jest wojna, każdy się zmienia, jeden na dobre, inny na złe. Z tego, co mówisz, wynika, że może być nawet okej.
- Bardzo mi miło Potter - powiedział Draco, opierając się nonszalancko o framugę drzwi i dorzucił cieplejszym tonem: - Witaj Hermiono. Zaraz potem jednak odzyskał twardość w głosie:
- I hej Potter, nie słyszałem o tobie nic w te wakacje, czyżby świat wariował?
- Możliwe Malfoy, myślę że zwariował już jakiś rok temu - odpowiedział z lekką dozą smutku Wybraniec. Draco tylko pokiwał głową i zbliżył się do łóżka Hermiony.
- Posłuchaj, musimy porozmawiać - powiedział już ciszej do Gryfonki. Ta od razu się spięła, lecz nie dała tego po sobie poznać. Harry jednak za dobrze ją znał, więc postanowił się wycofać.
- Hermiono, muszę już iść, dyrektor prosił, abym go zawiadomił, gdy będziesz już trochę silniejsza - zbliżył się do dziewczyny i pocałował ją w czoło. Skinął jeszcze na pożegnanie Malfoyowi i już zbliżał się do wyjścia, gdy Gryfonka nagle zadała jeszcze jedno pytanie.
- Harry, muszę spytać jeszcze ... Co się stało z Ronem? Czemu nie przyszedł?
- Ron i Ginny zostali w Norze. Molly i Artur potrzebują wsparcia po śmierci Charlie'go - Hermiona tylko skinęła głową. Dowiedziała się tym przypadkowo, gdy Avery rozmawiał o tym z Lestrange'em.
Po wyjściu Harry'ego przyszła jeszcze pani Pomfrey, ostrzegła surowo Draco przed narażaniem Hermiony na zbyt duży wysiłek fizyczny, podała jej Eliksir Pieprzowy i wyszła. Gdy tylko zostali sami, Draco zaczął mówi.
- Hermiono, muszę ci o czymś powiedzieć ...
Hej, jest następny rozdział :) Jeszcze raz bardzo dziękuje za komentarze pod poprzednim postem, to mnie bardzo zmotywowało. Zapraszam do komentowania i udostępniania :)
PS Wszystkie zażalenia, nieprawidłowości, prośby, czy też cokolwiek innego, czego nie chcecie pisać w komentarzach, możecie wysyłać na mój e-mail : martyna.grabovska@gmail.com
Bella
- Nie siadaj, pani Pomfrey mówiła, że twój upadek był groźny i musisz leżeć spokojnie - uśmiechnął się, chcąc dodać jej otuchy. Przeraził się jednak nie na żarty, gdy spojrzał na jej twarz. Chwilowe zaskoczenie jego przybyciem minęło, a wszystkie uczucia wyparowały. Harry był świadkiem kilku śmierci i widział rozpacz, jaką niesie ona za sobą. Lecz to, co teraz zobaczył, przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Pustka. Przeraźliwa, zimna pustka.
Harry dopiero teraz zauważył zmiany, jakie zaszły w przyjaciółce. Widać było, że zbladła, wyraz jej twarzy wydawał się poważniejszy. Wyglądała, jakby coś bardzo ją martwiło, coś, o czym myślała nawet po stracie rodziców.
- Hermiono, posłuchaj ... - zaczął Harry, lecz przyjaciółka przerwała mu twardo, bez nawet cienia drżenia w głosie.
- Nie, Harry, to ty posłuchaj. Czy wiesz, gdzie byłam w te wakacje? - chłopaka zdziwiło to pytanie.
- Szczerze mówiąc, nie. Byłem na ważnych misjach wraz z Dumbleodrem, ale przecież miałaś przyjechać do kwatery Zakonu.
- Cóż, plany się zmieniły - powiedziała cicho Hermiona.
- Harry, proszę cię teraz, abyś wysłuchał mojej historii do końca, bez względu na to, co będziesz o mnie myślał potem, chcę, abyś miał pełny obraz tego, co się stało. I pamiętaj - zawsze będę cię kochać jak brata i nic nie jest w stanie tego zmienić - głos zaczął jej się łamać, gdy pomyślała o tym, że jej najlepszy przyjaciel może ją znienawidzić. Nie była przygotowana na tak okropną myśl, lecz zatrzymała łzy, które właśnie miały popłynąć i rozpoczęła swą opowieść.
I powiedziała mu o wszystkim. O tym, jak teleportowała się ze swojego rodzinnego domu do tego dużo mniej rodzinnego. O tym, jak zaakceptowała to, że Voldemort jest jej ojcem, o długich dniach i godzinach oczekiwania na wieści o swoich przyjaciołach, które wielokrotnie mówiły o ich bolesnej śmierci. O tym, jak znienawidziła siebie i swoje pochodzenie, jak brzydziła się swoim istnieniem. - To wszystko zmieniło się, gdy... - Hermiona przez chwilę wahała się, czy opowiedzieć Harry'emu o wieczorze spędzonym z Malfoyem, po którym odzyskała wiarę w swoje możliwości i w to, że może zdziałać jeszcze wiele dobra na świecie. Lecz naprawdę polubiła wtedy Dracona i nie chciała, aby jej przyjaciel był do niego wrogo nastawiony. Więc powiedziała również o tym. Pomijała tylko sny ze swą ciotką oraz tematy rozmów z Draco.
Po skończonej opowieści musiała zamknąć na chwilę oczy. Wiedziała, że jeśli chce wrócić do zdrowia, nie może się już tak nadwyrężać. Po chwili poczuła się lepiej, więc powoli podniosła powieki. Teraz całą jej duszę ogarnął strach. Harry nic do tej pory nie powiedział, tylko wpatrywał się w kwiaty stojące na szafce. Nagle Hermionę nawiedziły straszne wizje. Widziała pustkę w oczach przyjaciela, mówiącego do niej, że już nic dla niego nie znaczy, że zdradziła wszystkich swoich przyjaciół, że ...
- Harry ... - powiedziała już na skraju rozpaczy. Gryfon spojrzał na nią i po kilku chwilach ... uśmiechnął się. Dziewczyna nie mogła przez chwilę w to uwierzyć.
- Teraz to ty mnie wysłuchaj Hermiono - powiedział chłopak - To absolutnie nie jest twoja wina, że urodziłaś się w takiej, a nie innej rodzinie. Te wszystkie śmierci to nie jest niczyja wina, tylko Lorda Voldemorta. To nie twoja przeszłość, tylko teraźniejsze uczynki świadczą o tym, jaka jesteś. Musisz przestać się obwiniać, bo jesteś dla mnie jak siostra i nie rozłączy nas jakiś tam czarnoksiężnik od siedmiu boleści. Hermiona uśmiechnęła się lekko.
- Co do Malfoya - tu Harry podniósł lekko kącik ust - jest wojna, każdy się zmienia, jeden na dobre, inny na złe. Z tego, co mówisz, wynika, że może być nawet okej.
- Bardzo mi miło Potter - powiedział Draco, opierając się nonszalancko o framugę drzwi i dorzucił cieplejszym tonem: - Witaj Hermiono. Zaraz potem jednak odzyskał twardość w głosie:
- I hej Potter, nie słyszałem o tobie nic w te wakacje, czyżby świat wariował?
- Możliwe Malfoy, myślę że zwariował już jakiś rok temu - odpowiedział z lekką dozą smutku Wybraniec. Draco tylko pokiwał głową i zbliżył się do łóżka Hermiony.
- Posłuchaj, musimy porozmawiać - powiedział już ciszej do Gryfonki. Ta od razu się spięła, lecz nie dała tego po sobie poznać. Harry jednak za dobrze ją znał, więc postanowił się wycofać.
- Hermiono, muszę już iść, dyrektor prosił, abym go zawiadomił, gdy będziesz już trochę silniejsza - zbliżył się do dziewczyny i pocałował ją w czoło. Skinął jeszcze na pożegnanie Malfoyowi i już zbliżał się do wyjścia, gdy Gryfonka nagle zadała jeszcze jedno pytanie.
- Harry, muszę spytać jeszcze ... Co się stało z Ronem? Czemu nie przyszedł?
- Ron i Ginny zostali w Norze. Molly i Artur potrzebują wsparcia po śmierci Charlie'go - Hermiona tylko skinęła głową. Dowiedziała się tym przypadkowo, gdy Avery rozmawiał o tym z Lestrange'em.
Po wyjściu Harry'ego przyszła jeszcze pani Pomfrey, ostrzegła surowo Draco przed narażaniem Hermiony na zbyt duży wysiłek fizyczny, podała jej Eliksir Pieprzowy i wyszła. Gdy tylko zostali sami, Draco zaczął mówi.
- Hermiono, muszę ci o czymś powiedzieć ...
Hej, jest następny rozdział :) Jeszcze raz bardzo dziękuje za komentarze pod poprzednim postem, to mnie bardzo zmotywowało. Zapraszam do komentowania i udostępniania :)
PS Wszystkie zażalenia, nieprawidłowości, prośby, czy też cokolwiek innego, czego nie chcecie pisać w komentarzach, możecie wysyłać na mój e-mail : martyna.grabovska@gmail.com
Bella
środa, 29 kwietnia 2015
Rozdział 10
Gdy Hermiona i Terry wchodzili do gabinetu, Dumbledore stał przy kominku i wpatrywał się w ogień. Odwrócił się jednak, gdy tylko przekroczyli próg, po czym uśmiechnął się do nich promiennie i rzekł :
- Witajcie! Cieszę się że was widzę. Usiądźcie proszę - wskazał im krzesła. Gryfonka i Krukon ruszyli w stronę krzeseł, a dyrektor usiadł za biurkiem.
- Na początek chciałem wam pogratulować pełnionej funkcji, uważam że oboje, w pełni na nią zasługujecie - popatrzył obojgu w oczy i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Jak pewnie wiecie, prefekci naczelni mają dodatkowe przywileje, ale także nadprogramowe obowiązki. Dużą zmianą, są patrole, które będziecie odbywać z prefektami innych domów, w tym przypadku panna Granger wraz z panem Malfoy'em, a pan Bott - z panną Abbot. Będziecie także organizować większe wydarzenia, oraz - o co proszę głównie pannę Granger - utrzymywać dobrą relacje pomiędzy domami. Co do przywilejów - tu Dumbledore uśmiechnął się lekko - macie prawo wychodzić do Hogsmeade dwa razy w miesiącu, bez reszty waszego rocznika. Pan Filch będzie was rozliczał przy każdym wyjściu, macie prawo zabrać najwyżej trzy osoby towarzyszące. Jak pewnie wiecie, możecie także odejmować lub dodawać punkty, oraz dawać szlabany. Oczywiście w sytuacjach, w których jest to konieczne - tu Dumbledore zawahał się, ale po chwili zaczął mówić dalej.
- Jak wiecie trwa właśnie otwarta wojna, z Lordem Voldemortem i jego poplecznikami. Nie chcę wywoływać niepotrzebnej paniki i ufam, że wy pójdziecie moim przykładem i będziecie dyskretnie kontrolować to co się dzieję w szkole. Zachowajcie w tym roku wyjątkową ostrożność, a jeśli zauważycie coś niepokojącego, nie zastanawiajcie się, tylko od razu przyjdźcie do mnie, lub któregoś z nauczycieli.
- Wybrałem was na prefektów, ponieważ uważam, iż jesteście bardzo inteligentnymi, młodymi ludźmi i zrozumiecie powagę sytuacji - dyrektor spojrzał na Terry'ego i Hermione - Hogwart jest pod ciągłą obserwacją, więc jest on w tej chwili najbezpieczniejszym miejscem dla wszystkich uczniów. Nie możemy pozwoli, aby to się zmieniło.
W gabinecie zapadła cisza, a Hermiona i Terry zaczynali sobie uświadamiać, jak ważna jest ich rola dla bezpieczeństwa wszystkich uczniów. Oboje byli odpowiedzialni i obiecali sobie w myślach, że będą się starać z całych sił chronić tych, którzy nie mogą obronić się sami.
Dumbledore przypatrywał się ich twarzom i poczuł zadowolenie. Wiedział ze podjął najlepszą z możliwych decyzji. Ta dwójka pomoże mu ocalić szkołę i wszystkich uczniów. Oczywiście pod warunkiem, iż wytrzymają takie psychiczne obciążenie.
- Myślę że to wszystko, co chciałem wam zakomunikować. Pan Bott może już wyjść, lecz prosiłbym pannę Granger o pozostanie na miejscu - Hermiona lekko zbladła. Odkąd dowiedziała się, kto jest jej ojcem, zastanawiała się, czy Zakon już o tym wie, jak zareagują. Najwyraźniej, Dumbledore wiedział. Ale ona także wiedziała coś o nim.
Terry wziął swoją torbę, pożegnał się uprzejmie z dyrektorem, uśmiechnął się do Gryfonki i wyszedł pospiesznym krokiem.
W gabinecie zapanowała głucha cisza. Hermiona zastanawiała się, czy profesor zacznie rozmowę, czy też może oczekuje od niej zwierzeń. Jednak z każdą sekundą jej opanowanie, zimna krew, to wszystko ustępowało miejsca złości i żalu do tego starca siedzącego za biurkiem i uważnie się w nią wpatrującego. Po kilku minutach żal, zaczął się zmieniać w rozgoryczenie. Hermiona, już tak naładowana wieloma emocjami, nie potrafiła ukrywać także tej, więc wyszeptała :
- Dlaczego?
Cisza była nieprzenikniona. Dumbledore wpatrywał się w nią ze zdumieniem.
- Słucham?
- Dlaczego pan to zrobił?
- Pani wybaczy, panno Granger, ale nie mam pojęcia o czym pani ...
- Czemu chciał pan zabić niewinne dziecko, nie wiedząc czy stanie się tym, czego się pan obawiał?
Dyrektora dosłownie zatkało. Nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Gdy po kilku minutach odzyskał mowę, uznał że nie ma sensu bawić się w żadne gierki, więc zapytał wprost:
- Zanim ci odpowiem, chciałbym się dowiedzieć, skąd masz tę informację. Kto ci ją przekazał?
- Zdaję mi się że mam prawo, aby wiedzieć o rzeczach które dotyczą mojego istnienia - powiedziała już naprawdę rozgoryczona Hermiona.
Dyrektor nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Ta oto młoda, nad wyraz inteligenta Gryfonka, była tą której się obawiał najbardziej.
- Panno Granger ... Nie wiem, jak wyrazić swoje zdziwienie, wobec tego co przed chwilą usłyszałem. Wiedz tylko, że robiłem to co musiałem. Dla większego dobra.
Hermiona była wściekła. Człowiek który chciał ją zabić z zimną krwią, mówi jej, że zrobił to ''dla większego dobra''. Gryfonka wiedziała, że zawsze jest inne wyjście z sytuacji, a już na pewno nie trzeba się posuwać do zabijania niewinnych dzieci. Ale .. Czy on powiedział że jest zaskoczony? To znaczy że ...
-Czyli nie wezwał mnie pan do siebie, aby porozmawiać o moim pochodzeniu. Więc po co? - Gryfonka wpatrywała się intensywnie w swojego profesora.
Tym razem to Dumbledore pobladł. Po tym co usłyszał było mu jeszcze trudniej to powiedzieć, lecz wiedział że nie może ukrywać takich wiadomości.
- Panno Granger .. czy może Riddle ... Nie mam dla pani niestety dobrych informacji. Wczoraj otrzymaliśmy wiadomość od członków Zakonu Feniksa, którzy kontrolowali okolicę pani domu. Z przykrością muszę przekazać, iż państwo Granger znaleziono martwych na podłodze, w ich salonie. Nad ciałami znajdował się mroczny znak.
Cisza była tak nieprzenikniona, że rozmówcy mogli słyszeć krew, która szumiała im w uszach. Hermiona wstała powoli z fotela, ukłoniła się sztywno Dumbledore'owi, przeszła kilka kroków, i upadła na podłogę. Nie czuła już nic. Tylko ciemność.
Kiedy Hermiona obudziła się w Skrzydle Szpitalnym, pierwszą rzeczą jaką odczuła, był silny ból głowy. Podniosła rękę, aby rozmasować ośrodek bólu. Gdy go dotknęła i poczuła opatrunek, nagle przypomniała sobie wydarzenia poprzedniego wieczoru i nagle, cała zesztywniała. Czuła, że emocje, jakie nią targają, zaraz rozerwą jej ciało na malutkie części. Łzy napływały jej do oczu, z nadmiaru smutku który odczuwała. Jednocześnie chciała krzyczeć, tak głośno, aby usłyszał ją sam Tom Riddle, aby wiedział jak bardzo teraz cierpi i jak bardzo nienawidzi go za to, co zrobił. Szok jaki przeżyła ostatniego wieczoru, był nie do opisania. Przecież głównie z powodu rodziców, zgodziła się zostać na wakacje w tym miejscu, który podobna ma nazywać ''domem''. Chciała aby byli bezpieczni, chciała ich chronić. Kochała ich najbardziej na świecie, to oni sprawiali ze chciała żyć. Teraz zniknęli.
Poczucie bezsilności wzięło górę i Hermiona zaczęła cicho szlochać. Nagle usłyszała miękki głos, właśnie ten który tak bardzo chciała usłyszeć :
- Ciii, już dobrze ...
- Och, Harry ...
Powiedzcie mi co myślicie o rozdziale, to daje naprawdę duuuużo motywacji do dalszego działania :) Mam nadzieję że wam się podobało (fani Potter'a powinni być usatysfakcjonowani :D ).
Wybaczcie, jeśli rozdział wydał się wam za krótki, miałam go już tak dość, że musiałam zamieścić chociaż to :)
Enjoy !
Belle
- Witajcie! Cieszę się że was widzę. Usiądźcie proszę - wskazał im krzesła. Gryfonka i Krukon ruszyli w stronę krzeseł, a dyrektor usiadł za biurkiem.
- Na początek chciałem wam pogratulować pełnionej funkcji, uważam że oboje, w pełni na nią zasługujecie - popatrzył obojgu w oczy i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Jak pewnie wiecie, prefekci naczelni mają dodatkowe przywileje, ale także nadprogramowe obowiązki. Dużą zmianą, są patrole, które będziecie odbywać z prefektami innych domów, w tym przypadku panna Granger wraz z panem Malfoy'em, a pan Bott - z panną Abbot. Będziecie także organizować większe wydarzenia, oraz - o co proszę głównie pannę Granger - utrzymywać dobrą relacje pomiędzy domami. Co do przywilejów - tu Dumbledore uśmiechnął się lekko - macie prawo wychodzić do Hogsmeade dwa razy w miesiącu, bez reszty waszego rocznika. Pan Filch będzie was rozliczał przy każdym wyjściu, macie prawo zabrać najwyżej trzy osoby towarzyszące. Jak pewnie wiecie, możecie także odejmować lub dodawać punkty, oraz dawać szlabany. Oczywiście w sytuacjach, w których jest to konieczne - tu Dumbledore zawahał się, ale po chwili zaczął mówić dalej.
- Jak wiecie trwa właśnie otwarta wojna, z Lordem Voldemortem i jego poplecznikami. Nie chcę wywoływać niepotrzebnej paniki i ufam, że wy pójdziecie moim przykładem i będziecie dyskretnie kontrolować to co się dzieję w szkole. Zachowajcie w tym roku wyjątkową ostrożność, a jeśli zauważycie coś niepokojącego, nie zastanawiajcie się, tylko od razu przyjdźcie do mnie, lub któregoś z nauczycieli.
- Wybrałem was na prefektów, ponieważ uważam, iż jesteście bardzo inteligentnymi, młodymi ludźmi i zrozumiecie powagę sytuacji - dyrektor spojrzał na Terry'ego i Hermione - Hogwart jest pod ciągłą obserwacją, więc jest on w tej chwili najbezpieczniejszym miejscem dla wszystkich uczniów. Nie możemy pozwoli, aby to się zmieniło.
W gabinecie zapadła cisza, a Hermiona i Terry zaczynali sobie uświadamiać, jak ważna jest ich rola dla bezpieczeństwa wszystkich uczniów. Oboje byli odpowiedzialni i obiecali sobie w myślach, że będą się starać z całych sił chronić tych, którzy nie mogą obronić się sami.
Dumbledore przypatrywał się ich twarzom i poczuł zadowolenie. Wiedział ze podjął najlepszą z możliwych decyzji. Ta dwójka pomoże mu ocalić szkołę i wszystkich uczniów. Oczywiście pod warunkiem, iż wytrzymają takie psychiczne obciążenie.
- Myślę że to wszystko, co chciałem wam zakomunikować. Pan Bott może już wyjść, lecz prosiłbym pannę Granger o pozostanie na miejscu - Hermiona lekko zbladła. Odkąd dowiedziała się, kto jest jej ojcem, zastanawiała się, czy Zakon już o tym wie, jak zareagują. Najwyraźniej, Dumbledore wiedział. Ale ona także wiedziała coś o nim.
Terry wziął swoją torbę, pożegnał się uprzejmie z dyrektorem, uśmiechnął się do Gryfonki i wyszedł pospiesznym krokiem.
W gabinecie zapanowała głucha cisza. Hermiona zastanawiała się, czy profesor zacznie rozmowę, czy też może oczekuje od niej zwierzeń. Jednak z każdą sekundą jej opanowanie, zimna krew, to wszystko ustępowało miejsca złości i żalu do tego starca siedzącego za biurkiem i uważnie się w nią wpatrującego. Po kilku minutach żal, zaczął się zmieniać w rozgoryczenie. Hermiona, już tak naładowana wieloma emocjami, nie potrafiła ukrywać także tej, więc wyszeptała :
- Dlaczego?
Cisza była nieprzenikniona. Dumbledore wpatrywał się w nią ze zdumieniem.
- Słucham?
- Dlaczego pan to zrobił?
- Pani wybaczy, panno Granger, ale nie mam pojęcia o czym pani ...
- Czemu chciał pan zabić niewinne dziecko, nie wiedząc czy stanie się tym, czego się pan obawiał?
Dyrektora dosłownie zatkało. Nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Gdy po kilku minutach odzyskał mowę, uznał że nie ma sensu bawić się w żadne gierki, więc zapytał wprost:
- Zanim ci odpowiem, chciałbym się dowiedzieć, skąd masz tę informację. Kto ci ją przekazał?
- Zdaję mi się że mam prawo, aby wiedzieć o rzeczach które dotyczą mojego istnienia - powiedziała już naprawdę rozgoryczona Hermiona.
Dyrektor nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Ta oto młoda, nad wyraz inteligenta Gryfonka, była tą której się obawiał najbardziej.
- Panno Granger ... Nie wiem, jak wyrazić swoje zdziwienie, wobec tego co przed chwilą usłyszałem. Wiedz tylko, że robiłem to co musiałem. Dla większego dobra.
Hermiona była wściekła. Człowiek który chciał ją zabić z zimną krwią, mówi jej, że zrobił to ''dla większego dobra''. Gryfonka wiedziała, że zawsze jest inne wyjście z sytuacji, a już na pewno nie trzeba się posuwać do zabijania niewinnych dzieci. Ale .. Czy on powiedział że jest zaskoczony? To znaczy że ...
-Czyli nie wezwał mnie pan do siebie, aby porozmawiać o moim pochodzeniu. Więc po co? - Gryfonka wpatrywała się intensywnie w swojego profesora.
Tym razem to Dumbledore pobladł. Po tym co usłyszał było mu jeszcze trudniej to powiedzieć, lecz wiedział że nie może ukrywać takich wiadomości.
- Panno Granger .. czy może Riddle ... Nie mam dla pani niestety dobrych informacji. Wczoraj otrzymaliśmy wiadomość od członków Zakonu Feniksa, którzy kontrolowali okolicę pani domu. Z przykrością muszę przekazać, iż państwo Granger znaleziono martwych na podłodze, w ich salonie. Nad ciałami znajdował się mroczny znak.
Cisza była tak nieprzenikniona, że rozmówcy mogli słyszeć krew, która szumiała im w uszach. Hermiona wstała powoli z fotela, ukłoniła się sztywno Dumbledore'owi, przeszła kilka kroków, i upadła na podłogę. Nie czuła już nic. Tylko ciemność.
Kiedy Hermiona obudziła się w Skrzydle Szpitalnym, pierwszą rzeczą jaką odczuła, był silny ból głowy. Podniosła rękę, aby rozmasować ośrodek bólu. Gdy go dotknęła i poczuła opatrunek, nagle przypomniała sobie wydarzenia poprzedniego wieczoru i nagle, cała zesztywniała. Czuła, że emocje, jakie nią targają, zaraz rozerwą jej ciało na malutkie części. Łzy napływały jej do oczu, z nadmiaru smutku który odczuwała. Jednocześnie chciała krzyczeć, tak głośno, aby usłyszał ją sam Tom Riddle, aby wiedział jak bardzo teraz cierpi i jak bardzo nienawidzi go za to, co zrobił. Szok jaki przeżyła ostatniego wieczoru, był nie do opisania. Przecież głównie z powodu rodziców, zgodziła się zostać na wakacje w tym miejscu, który podobna ma nazywać ''domem''. Chciała aby byli bezpieczni, chciała ich chronić. Kochała ich najbardziej na świecie, to oni sprawiali ze chciała żyć. Teraz zniknęli.
Poczucie bezsilności wzięło górę i Hermiona zaczęła cicho szlochać. Nagle usłyszała miękki głos, właśnie ten który tak bardzo chciała usłyszeć :
- Ciii, już dobrze ...
- Och, Harry ...
Powiedzcie mi co myślicie o rozdziale, to daje naprawdę duuuużo motywacji do dalszego działania :) Mam nadzieję że wam się podobało (fani Potter'a powinni być usatysfakcjonowani :D ).
Wybaczcie, jeśli rozdział wydał się wam za krótki, miałam go już tak dość, że musiałam zamieścić chociaż to :)
Enjoy !
Belle
czwartek, 12 lutego 2015
Rozdział 9
Draco miał właśnie za sobą najnudniejszą podróż jaką kiedykolwiek przeżył. Okazało się, iż mimo intelektualnego poziomu dna na jakim zawsze byli Crabbe i Goyle, udało im się zejść jeszcze niżej, przez co konwersacja z nimi nie była już nie do zniesienia, bo po prostu nie istniała. Obaj uśmiechali się tylko głupkowato i zaczynali się śmiać, gdy tylko zrobiłeś przerwę na oddech. Draco podejrzewał iż nawet gdyby mówił o śmierci ich rodziców, reakcja byłaby taka sama, więc zaprzestał rozmowy już po dwóch minutach. Co do Blaise'a - był małomówny, ale każdy kto go znał wiedział skąd się to bierze. Jego matka zginęła kilka tygodni temu, więc Zabini zamykał się w sobie i nawet Draco nie był wstanie zrobić czegokolwiek, co by poprawiło mu choć trochę samopoczucie. W rezultacie Blaise wykonywał tylko podstawowe czynności życiowe, a na wszelkie pytanie odpowiadał zwięźle, by jak najszybciej pozbyć się rozmówcy, co niezwykle denerwowało Draco.
Ślizgon zauważył także, iż Pansy przestała mu szczebiotać nad uchem szybciej niż zwykle. Usiadła na przeciwko Zabiniego, tak jakby męczyło ją to co robi bardziej niż zazwyczaj. Draco był lekko zaskoczony, ale miał swoją teorię. Podejrzewał że od pewnego czasu, Pansy robi z siebie idiotkę specjalnie, co można było zauważyć, chociaż po tym jak szybko nudziło ją dręczenie wszystkich wokoło swoim domniemanym brakiem mózgu i zbyt dużą ilością pewności siebie. Po kilku minutach po prostu przestawała mówić i przenosiła się w jakiś inny, odległy świat.
Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki, Draco miał pełne prawo czuć się tak jak się czuł - zirytowany, znudzony. Dziwił się, jak wytrzymał całą podróż rzucają tylko kilka przesiąkniętych sarkazmem obelg. Na całe szczęście, pociąg zaczął się zatrzymywać na stacji Hogsmeade.
Pociąg zatrzymał się na stacji, a Hermiona skończyła przebierać się w szatę. Wzięła bagaż i wyszła na zewnątrz. Zawsze, podczas wysiadania z pociągu, czuła lekki dreszczyk emocji, podekscytowanie. Tym razem tego nie było. Przez nieobecność Harry'ego i Ron'a nie czuła przyjemności z powrotu do szkoły. Zresztą, nikt nie wyglądał na ucieszonego. Na twarzach uczniów czaił się strach. Nie było także Hagrida nawołującego ''pirszorocznych''. Krótko mówiąc, nie było na razie nic co Hermiona kochała w Hogwarcie. Westchnęła i poszła w stronę powozów.
Draco wysiadł z pociągu i postanowił pozbyć się reszty swojej grupy.
- Pansy, wejdźcie do tego powozu, zaraz do was dojdę - powiedział. Pansy tylko kiwnęła głową i razem z Zabinim, Crabbe'em i Goyle'em wsiadła do powozu. Jak się okazało, odjechał on sekundę później, a Draco napawając się swoim geniuszem poszedł do następnego powozu. Zrządzenie losu chciało, iż właśnie w nim siedziała szanowana Granger- Riddle. Ślizgon odetchnął - nareszcie będzie mógł przebywać z kimś o jego poziomie inteligencji. Pokonał kilka metrów dzielących go od powozu i wsiadł ze słowami :
- Hej Riddle, jak ci minęła pełna cierpienia podróż?
- Właściwie - powiedziała Hermiona - zapoznałam się z tematami które przerobimy w tym roku.
- Chcesz powiedzieć że już podczas podróży wykułaś się wszystkich książęk? - Draco odetchnął teatralnie - Dobrze że byłaś zamknięta całe wakacje, może zostanie dzięki temu jakaś wiedza której nie pochłonęłaś - Hermiona parsknęła śmiechem.
- A ty co robiłeś całą podróż? Śliniłeś się z Pansy czy rozkazywałeś swoim gorylom? - Draco spochmurniał .
- Właściwie - powiedział po chwili - moje ''goryle'', jak to trafnie ujęłaś, odmóżdżyły się bardziej niż ludzkość może sobie wyobrazić - tu Ślizgon nagle posmutniał.
- Co do Pansy, jestem jej wdzięczny że już mnie nie napastuje, ale wydaje się być przybita.
- Jesteście przyjaciółmi?
- Właściwie to tak. Ostatnio wiele się zmieniło - Draco spojrzał na Hermione.
- Mój stosunek do wielu spraw się zmienił. - Gryfonka tylko się uśmiechała co Ślizgon odwzajemnił bez wahania. Reszta drogi upłynęła im na przyjemnym milczeniu w którym żadne nie czuło się skrępowane. Hermiona zastanawiała się jaka będzie reakcja nauczycieli i profesora Dumbledore'a na jej pochodzenie. Draco natomiast zastanawiał się czy upić się porządnie już dzisiaj czy zostawić to sobie na weekend.
Wysiedli z powozu i znów zaczęli rozmawiać. Hermiona podzieliła się z Draconem swoimi obawami.
- Jak myślisz, czy Dumbledore już wie o wszystkim? - spytała Hermiona.
- Hmmm, myślę że nie - odpowiedział Draco - Nawet niektórzy Śmierciożercy nie wiedzieli do dzisiejszego spotkania.
- Nie wiedziałam że dziś ... - zaczęła Hermiona, ale zamilkła. Głupia, przecież ojciec Dracona jest na spotkaniu. Wiedziała dobrze jak się one odbywają, tak dobrze jak Ślizgon. Musiał być zmartwiony ta sytuacją.
- Wiem o czym myślisz, ale nie martwi mnie to już - powiedział Draco ze słabym uśmiechem .
- Patrz, zaraz będziemy w Hogwarcie - powiedziała Hermiona, aby szybko odwrócić uwagę rozmówcy od tego smutnego tematu. Ślizgon tylko uśmiechnął się do siebie i posłusznie zmienił temat. Tak rozmawiając doszli do Wielkiej Sali, rozstając się zaraz po wejściu.
- Do zobaczenia na zajęciach - powiedział Draco i machając, odszedł do swojego stołu.
- Do zobaczenia - odpowiedziała Hermiona i skierowała się do stołu Gryffindoru usilnie wypatrując Harry'ego i Ron'a . Nie zauważyła niestety ani czarnej, ani rudej czupryny które tak bardzo chciiała zobaczyć. Zawiedziona usiadła witając się z resztką kolegów którzy postanowili przyjechać w tym roku do Hogwartu. Po chwili do sali weszli pierwszoroczni wraz z prof. McGonagall. Prof. Dumbledore wstał aby tradycyjnie przemówić przed ceremonią przedziału.
- Witajcie moi Drodzy. - zaczął - Mam nadzieję że miło spędziliście wakacje i teraz będziecie mieli dużo zapału do pracy. - dyrektor mrugnął do wszystkich porozumiewawczo - Chciałbym wam przedstawić nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią - prof. Lupin, którego niektórzy z was mogą jeszcze pamiętać. Natomiast prof. Snape powróci do uczenia eliksirów. To chyba tyle jeśli chodzi o nauczycieli. - Dumbledore wziął oddech i kontynuował - Tegorocznymi prefektami naczelnymi zostają Hermiona Granger z Gryffindor'u oraz Terry Boot z Ravenclaw'u. Oboje zapraszam do mojego gabinetu po uczcie. - Hermiona i Terry uśmiechnęli się do siebie przyjaźnie - Wydaję mi się że to wszystko. Teraz czas na Ceremonię Przydziału! - gdy tylko dyrektor to powiedział prof. McGonagall poprowadziła pierwszorocznych bliżej Tiary Przydziału i zaczęła odczytywać nazwiska. W tym roku wyjątkowo dużo osób trafiło do Ravenclaw'u. Po zakończeniu jedzenia Hermiona i inni Gryfoni dostali plan lekcji od opiekunki swojego domu. Dziewczyna podniosła się i dołączyła do Terry'ego zmierzającego w stronę gabinetu dyrektora. Wymienili kilka uprzejmości i zaczęli gadać o szkole. Nie minęło dużo czasu, gdy doszli do wielkiego posągu gryfa. Hermiona, poinstruowana przez prof. McGonagall powiedziała hasło - Lody Ciasteczkowe - i oboje weszli na ruchome schody prowadzące do gabinetu.
No nareszcie się zebrałam i napisała.
Przepraszam że tak długo, ale ostatnio byłam zajęta działalnością na kanale You-Tube'owym.
Enjoy!
Bella
Ślizgon zauważył także, iż Pansy przestała mu szczebiotać nad uchem szybciej niż zwykle. Usiadła na przeciwko Zabiniego, tak jakby męczyło ją to co robi bardziej niż zazwyczaj. Draco był lekko zaskoczony, ale miał swoją teorię. Podejrzewał że od pewnego czasu, Pansy robi z siebie idiotkę specjalnie, co można było zauważyć, chociaż po tym jak szybko nudziło ją dręczenie wszystkich wokoło swoim domniemanym brakiem mózgu i zbyt dużą ilością pewności siebie. Po kilku minutach po prostu przestawała mówić i przenosiła się w jakiś inny, odległy świat.
Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki, Draco miał pełne prawo czuć się tak jak się czuł - zirytowany, znudzony. Dziwił się, jak wytrzymał całą podróż rzucają tylko kilka przesiąkniętych sarkazmem obelg. Na całe szczęście, pociąg zaczął się zatrzymywać na stacji Hogsmeade.
Pociąg zatrzymał się na stacji, a Hermiona skończyła przebierać się w szatę. Wzięła bagaż i wyszła na zewnątrz. Zawsze, podczas wysiadania z pociągu, czuła lekki dreszczyk emocji, podekscytowanie. Tym razem tego nie było. Przez nieobecność Harry'ego i Ron'a nie czuła przyjemności z powrotu do szkoły. Zresztą, nikt nie wyglądał na ucieszonego. Na twarzach uczniów czaił się strach. Nie było także Hagrida nawołującego ''pirszorocznych''. Krótko mówiąc, nie było na razie nic co Hermiona kochała w Hogwarcie. Westchnęła i poszła w stronę powozów.
Draco wysiadł z pociągu i postanowił pozbyć się reszty swojej grupy.
- Pansy, wejdźcie do tego powozu, zaraz do was dojdę - powiedział. Pansy tylko kiwnęła głową i razem z Zabinim, Crabbe'em i Goyle'em wsiadła do powozu. Jak się okazało, odjechał on sekundę później, a Draco napawając się swoim geniuszem poszedł do następnego powozu. Zrządzenie losu chciało, iż właśnie w nim siedziała szanowana Granger- Riddle. Ślizgon odetchnął - nareszcie będzie mógł przebywać z kimś o jego poziomie inteligencji. Pokonał kilka metrów dzielących go od powozu i wsiadł ze słowami :
- Hej Riddle, jak ci minęła pełna cierpienia podróż?
- Właściwie - powiedziała Hermiona - zapoznałam się z tematami które przerobimy w tym roku.
- Chcesz powiedzieć że już podczas podróży wykułaś się wszystkich książęk? - Draco odetchnął teatralnie - Dobrze że byłaś zamknięta całe wakacje, może zostanie dzięki temu jakaś wiedza której nie pochłonęłaś - Hermiona parsknęła śmiechem.
- A ty co robiłeś całą podróż? Śliniłeś się z Pansy czy rozkazywałeś swoim gorylom? - Draco spochmurniał .
- Właściwie - powiedział po chwili - moje ''goryle'', jak to trafnie ujęłaś, odmóżdżyły się bardziej niż ludzkość może sobie wyobrazić - tu Ślizgon nagle posmutniał.
- Co do Pansy, jestem jej wdzięczny że już mnie nie napastuje, ale wydaje się być przybita.
- Jesteście przyjaciółmi?
- Właściwie to tak. Ostatnio wiele się zmieniło - Draco spojrzał na Hermione.
- Mój stosunek do wielu spraw się zmienił. - Gryfonka tylko się uśmiechała co Ślizgon odwzajemnił bez wahania. Reszta drogi upłynęła im na przyjemnym milczeniu w którym żadne nie czuło się skrępowane. Hermiona zastanawiała się jaka będzie reakcja nauczycieli i profesora Dumbledore'a na jej pochodzenie. Draco natomiast zastanawiał się czy upić się porządnie już dzisiaj czy zostawić to sobie na weekend.
Wysiedli z powozu i znów zaczęli rozmawiać. Hermiona podzieliła się z Draconem swoimi obawami.
- Jak myślisz, czy Dumbledore już wie o wszystkim? - spytała Hermiona.
- Hmmm, myślę że nie - odpowiedział Draco - Nawet niektórzy Śmierciożercy nie wiedzieli do dzisiejszego spotkania.
- Nie wiedziałam że dziś ... - zaczęła Hermiona, ale zamilkła. Głupia, przecież ojciec Dracona jest na spotkaniu. Wiedziała dobrze jak się one odbywają, tak dobrze jak Ślizgon. Musiał być zmartwiony ta sytuacją.
- Wiem o czym myślisz, ale nie martwi mnie to już - powiedział Draco ze słabym uśmiechem .
- Patrz, zaraz będziemy w Hogwarcie - powiedziała Hermiona, aby szybko odwrócić uwagę rozmówcy od tego smutnego tematu. Ślizgon tylko uśmiechnął się do siebie i posłusznie zmienił temat. Tak rozmawiając doszli do Wielkiej Sali, rozstając się zaraz po wejściu.
- Do zobaczenia na zajęciach - powiedział Draco i machając, odszedł do swojego stołu.
- Do zobaczenia - odpowiedziała Hermiona i skierowała się do stołu Gryffindoru usilnie wypatrując Harry'ego i Ron'a . Nie zauważyła niestety ani czarnej, ani rudej czupryny które tak bardzo chciiała zobaczyć. Zawiedziona usiadła witając się z resztką kolegów którzy postanowili przyjechać w tym roku do Hogwartu. Po chwili do sali weszli pierwszoroczni wraz z prof. McGonagall. Prof. Dumbledore wstał aby tradycyjnie przemówić przed ceremonią przedziału.
- Witajcie moi Drodzy. - zaczął - Mam nadzieję że miło spędziliście wakacje i teraz będziecie mieli dużo zapału do pracy. - dyrektor mrugnął do wszystkich porozumiewawczo - Chciałbym wam przedstawić nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią - prof. Lupin, którego niektórzy z was mogą jeszcze pamiętać. Natomiast prof. Snape powróci do uczenia eliksirów. To chyba tyle jeśli chodzi o nauczycieli. - Dumbledore wziął oddech i kontynuował - Tegorocznymi prefektami naczelnymi zostają Hermiona Granger z Gryffindor'u oraz Terry Boot z Ravenclaw'u. Oboje zapraszam do mojego gabinetu po uczcie. - Hermiona i Terry uśmiechnęli się do siebie przyjaźnie - Wydaję mi się że to wszystko. Teraz czas na Ceremonię Przydziału! - gdy tylko dyrektor to powiedział prof. McGonagall poprowadziła pierwszorocznych bliżej Tiary Przydziału i zaczęła odczytywać nazwiska. W tym roku wyjątkowo dużo osób trafiło do Ravenclaw'u. Po zakończeniu jedzenia Hermiona i inni Gryfoni dostali plan lekcji od opiekunki swojego domu. Dziewczyna podniosła się i dołączyła do Terry'ego zmierzającego w stronę gabinetu dyrektora. Wymienili kilka uprzejmości i zaczęli gadać o szkole. Nie minęło dużo czasu, gdy doszli do wielkiego posągu gryfa. Hermiona, poinstruowana przez prof. McGonagall powiedziała hasło - Lody Ciasteczkowe - i oboje weszli na ruchome schody prowadzące do gabinetu.
No nareszcie się zebrałam i napisała.
Przepraszam że tak długo, ale ostatnio byłam zajęta działalnością na kanale You-Tube'owym.
Enjoy!
Bella
piątek, 5 grudnia 2014
Rozdział 8
Tej nocy ani Hermiona, ani Draco nie mogli zasnąć. Oboje myśleli o szkole, o tym jak wojna wpłynie na atmosferę. Czy wszyscy będą śmiertelnie przerażeni, czy może nieświadomi tego, że ich życie jest zagrożone? Tego żadne z nich nie mogło wiedzieć. Ale jedno było pewne - dziś każde zyskało nowego przyjaciela. Kogoś kto był w podobnej sytuacji, kto rozumiał drugą stronę i umiał pocieszyć, ale także odwrócić uwagę od ponurej rzeczywistości.
Koło 3:00 nad ranem Draco zapadł w sen. Nagle znalazł się w ciemnym pokoju, w którym tylko on był w kręgu światła. Lecz poza nim był ktoś jeszcze. Postać którą, nie wiedzieć czemu, bardzo chciał zobaczyć.
- Pokaż się - powiedział cicho. Nic się nie działo.
- Pokaż się - Draco tym razem krzyknął. Nagle w krąg światła weszła osoba której się tam nie spodziewał.
- Spektra ... - powiedział z niedowierzaniem.
- Tak, to ja Draco - odpowiedziała ze smutkiem Spektra. Draco chciał podbiec i ją uścisnąć, ale napotkał jakąś niewidzialną zaporę. Spróbował kilka razy pokonać ją, lecz nie udało mu się. Spektra tylko uśmiechała się smutno, patrząc na jego próby. Draco widział że za każdym razem, gdy chciał do niej dotrzeć, oddalała się coraz bardziej i bardziej. Krzyknął tylko ''Czekaj'' , ale jej już nie było. Obudził się
Była 10:00, Hermiona kończyła pakować kufer. Za pięć minut miała teleportować się do willi Malfoy'ów, a stamtąd na peron. Gdy spakowała ostatnie książki, zaczęła schodzić powoli na dół, przyglądając się portretom. Te ożywione, nie zwróciły na nią specjalnej uwagi, krótko mówiąc - robiły to co zwykle. Hermiona już przyzwyczaiła się do tej ignorancji, więc nie raniło jej to. Na dole czekał Voldemort, aby dać jej świstoklik. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, podobnie Hermiony. Na pożegnanie tylko podali sobie ręce, po czym Hermiona złapała świstoklik i teleportowała się.
Draco czekał na Hermione przed drzwiami. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać, co robił Potter. Nie widział żadnej wzmianki o nim w Proroku. Nie żeby bał się o niego, czy coś. Po prostu było to trochę dziwne. W tym momencie Hermiona teleportowała się ze swoją skrzynią. Spojrzeli na siebie, kiwnęli głowami na powitanie i weszli do willi. Lucjusz i Narcyza już na nich czekali. Państwo Malfoy wciąż nie byli przyzwyczajeni do tego, że Hermiona jest córką Czarnego Pana, więc tylko skłonili się sztywno. Lucjusz wziął jej kufer i podał misę z proszkiem Fiuu.
- Dziękuje - powiedziała Gryfonka, wzięła garstkę proszku, a po chwili zniknęła w płomieniach.
Hermiona wyskoczyła z kominka znajdującego się w jakimś barze, zaraz obok dworca King's Cross.
Zaraz za nią z kominka wyskoczył Draco i Lucjusz. Starszy Malfoy chciał wziąć jej kufer na peron, ale ona powiedziała :
- Zdaję mi się, że dalej dam sobie radę. Dziękuję za pańską uprzejmość - mówiąc to zabrała kufer i wyszła. Draco i Lucjusz byli lekko zdziwieni, ale po chwili tylko wzruszyli ramionami i poszli na dworzec.
Gdy Hermiona dotarła na peron 9 i 3/4, było tam dużo mniej ludzi niż we wcześniejszych latach. Widać wojna tak wstrząsnęła ludźmi, iż nie chcieli już posyłać dzieci do szkoły. Hermiona była tym trochę sfrustrowana, ponieważ wiedziała, że - aktualnie - nie ma dla nich bezpieczniejszego miejsca.
Gryfonka zaczęła szukać przyjaciół, ale nigdzie nie mogła ich znaleźć. Pomyślała że są już w wagonie, więc sama także wsiadła do pociągu i skierowała się do wagonu prefektów.
Draco wszedł na peron i od razu skierował się do pociągu. Ignorował Pansy, Crabbe'a i Goyle'a jak tylko mógł, chociaż, jak to idioci, potrafili być bardzo nachalni. Mimo to cieszył się że jest teraz w drodze do szkoły, a nie na spotkaniu Śmierciożerców. Już miał zacząć szukać miejsca w wagonie (jak najdalej od Pansy), ale przypomniał sobie że nie mówi tu z nimi być. Przecież był prefektem. W tej chwili kochał Dumbledore'a za uhonorowanie go tą funkcją. Wyszedł bez słowa i skierował się do wagonu prefektów. Po drodze widział wielu... Błąd. Widział niewielu uczniów, co oznaczało, że ludzie są na tyle przerażeni, aby zdobyć się na ten odruch idiotyzmu i totalnego skretynienia jakim było niewysłanie dzieci do szkoły. Nie wiedział czy współczuć ludziom żyjącym w takim strachu, czy gardzić nimi za tą słabość, która może się okazać fatalna w skutkach. W tej chwili nie było dla tych dzieci bezpieczniejszego miejsca, ale nie. Rodzice wiedzą lepiej, nie będą posyłać dzieci do szkoły. Tacy ludzie doprowadzali go do szewskiej pasji. Na szczęście nie musiał się dłużej denerwować, ponieważ dotarł do wagonu prefektów. Zapukał lekko i otworzył drzwi.
Gdy Draco wszedł do wagonu, Hermiona i reszta prefektów już siedziała na miejscach. Ślizgon skłonił się prefektom Ravenclaw'u i Hufflepuff'u, przeniósł wzrok na Hermione i, po sekundzie, jej także. Usiadł na miejscu w oczekiwaniu na nauczyciela. Prefekci innych domów byli zaskoczeni tym że Gryfonka i Ślizgon nie skoczyli sobie do gardeł, ale wymienili nawet ukłony. Nie wiedzieli co się stało, lecz nie zamierzali się w to mieszać. Jeśli ta dwójka złapała jaką cienką nić porozumienia, absolutnie nie chcieli jej zrywać. Po kilku minutach oczekiwań, do wagonu wkroczyła prof.McGonagall.
- Witam państwa - powiedziała McGonagall i popatrzyła na ich twarze. Jej spojrzenie poszukiwało strachu i przerażenia. Krukon i Puchonka byli zaniepokojeni. Przeniosła oczy na Hermione i Draco. Oni wydawali się spokojni i pogodzeni ... No, może tylko Draco wydawał się być pogodzony z losem. Hermiona, jak to prawdziwa Gryfonka, przepełniona była wolą walki. W jej oczach widać było nadzieję na lepsze jutro. To poprawiło Minerwie humor, więc od razu przeszła do praktycznych rzeczy jak kary, obowiązki, zakazy, nakazy i inne tego typu sprawy. W tym roku dodatkowo prefekci mieli wyszukiwać jakichkolwiek oznak powiązania uczniów ze Śmierociożercami (co dla Dracona było po prostu śmieszne, zwłaszcza iż sam nosił ich znak na ręce) oraz mieli sprawdzać czy wszystko jest OK podczas nocnych zmian strażników. Ogólnie, dyrektor postanowił nie robić wrażenia, że to wszystko wymyka się spod kontroli, nie szerzył paniki, za co i Hemiona i Draco byli bardzo wdzięczni. Po spotkaniu wszyscy byli wolni i po kolej opuszczali wagon. Draco przepuścił Hermione w drzwiach i sam wyszedł.
- I jak Granger? Powiedziałaś już swoim przyjaciołom o twoim, jakże interesujących korzeniach? - spytał ironicznie Draco.
- Szczerze? Nie mogę ich nigdzie znaleźć. Nie było ich na stacji, a teraz w pociągu - powiedziała. Hermiona. Draco był lekko zaskoczony. Potter i Łasica nie pojawiają się na peronie. To było dziwne.
- I jesteś pewna że nic im się nie stało? - spytał Draco.
- Nie, nie jestem, zważywszy na to, iż była przetrzymywana w willi Lorda Voldemorta całe lato. Zdaje mi się że nie miałam tam dostępu do informacji, które nie dotyczyły zabijania kolejnej masy ludzi, nie sądzisz? - odpowiedziała Hermiona. Draco tylko uśmiechnął się lekko.
- Więc zostawię Szanowną Panią, aby mogła Pani skupić się całkowicie na swoim cierpieniu - powiedział Draco, kiwnął Hermionie głową i odszedł. Gryfonka, z braku lepszych rozrywek, poszła czytać podręczniki, których będzie potrzebowała w tym roku. Tak spędziła całą drogę do Hogwartu.
Trochę orientacyjny rozdział :) Będzie lepiej.
Belle
Koło 3:00 nad ranem Draco zapadł w sen. Nagle znalazł się w ciemnym pokoju, w którym tylko on był w kręgu światła. Lecz poza nim był ktoś jeszcze. Postać którą, nie wiedzieć czemu, bardzo chciał zobaczyć.
- Pokaż się - powiedział cicho. Nic się nie działo.
- Pokaż się - Draco tym razem krzyknął. Nagle w krąg światła weszła osoba której się tam nie spodziewał.
- Spektra ... - powiedział z niedowierzaniem.
- Tak, to ja Draco - odpowiedziała ze smutkiem Spektra. Draco chciał podbiec i ją uścisnąć, ale napotkał jakąś niewidzialną zaporę. Spróbował kilka razy pokonać ją, lecz nie udało mu się. Spektra tylko uśmiechała się smutno, patrząc na jego próby. Draco widział że za każdym razem, gdy chciał do niej dotrzeć, oddalała się coraz bardziej i bardziej. Krzyknął tylko ''Czekaj'' , ale jej już nie było. Obudził się
Była 10:00, Hermiona kończyła pakować kufer. Za pięć minut miała teleportować się do willi Malfoy'ów, a stamtąd na peron. Gdy spakowała ostatnie książki, zaczęła schodzić powoli na dół, przyglądając się portretom. Te ożywione, nie zwróciły na nią specjalnej uwagi, krótko mówiąc - robiły to co zwykle. Hermiona już przyzwyczaiła się do tej ignorancji, więc nie raniło jej to. Na dole czekał Voldemort, aby dać jej świstoklik. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, podobnie Hermiony. Na pożegnanie tylko podali sobie ręce, po czym Hermiona złapała świstoklik i teleportowała się.
Draco czekał na Hermione przed drzwiami. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać, co robił Potter. Nie widział żadnej wzmianki o nim w Proroku. Nie żeby bał się o niego, czy coś. Po prostu było to trochę dziwne. W tym momencie Hermiona teleportowała się ze swoją skrzynią. Spojrzeli na siebie, kiwnęli głowami na powitanie i weszli do willi. Lucjusz i Narcyza już na nich czekali. Państwo Malfoy wciąż nie byli przyzwyczajeni do tego, że Hermiona jest córką Czarnego Pana, więc tylko skłonili się sztywno. Lucjusz wziął jej kufer i podał misę z proszkiem Fiuu.
- Dziękuje - powiedziała Gryfonka, wzięła garstkę proszku, a po chwili zniknęła w płomieniach.
Hermiona wyskoczyła z kominka znajdującego się w jakimś barze, zaraz obok dworca King's Cross.
Zaraz za nią z kominka wyskoczył Draco i Lucjusz. Starszy Malfoy chciał wziąć jej kufer na peron, ale ona powiedziała :
- Zdaję mi się, że dalej dam sobie radę. Dziękuję za pańską uprzejmość - mówiąc to zabrała kufer i wyszła. Draco i Lucjusz byli lekko zdziwieni, ale po chwili tylko wzruszyli ramionami i poszli na dworzec.
Gdy Hermiona dotarła na peron 9 i 3/4, było tam dużo mniej ludzi niż we wcześniejszych latach. Widać wojna tak wstrząsnęła ludźmi, iż nie chcieli już posyłać dzieci do szkoły. Hermiona była tym trochę sfrustrowana, ponieważ wiedziała, że - aktualnie - nie ma dla nich bezpieczniejszego miejsca.
Gryfonka zaczęła szukać przyjaciół, ale nigdzie nie mogła ich znaleźć. Pomyślała że są już w wagonie, więc sama także wsiadła do pociągu i skierowała się do wagonu prefektów.
Draco wszedł na peron i od razu skierował się do pociągu. Ignorował Pansy, Crabbe'a i Goyle'a jak tylko mógł, chociaż, jak to idioci, potrafili być bardzo nachalni. Mimo to cieszył się że jest teraz w drodze do szkoły, a nie na spotkaniu Śmierciożerców. Już miał zacząć szukać miejsca w wagonie (jak najdalej od Pansy), ale przypomniał sobie że nie mówi tu z nimi być. Przecież był prefektem. W tej chwili kochał Dumbledore'a za uhonorowanie go tą funkcją. Wyszedł bez słowa i skierował się do wagonu prefektów. Po drodze widział wielu... Błąd. Widział niewielu uczniów, co oznaczało, że ludzie są na tyle przerażeni, aby zdobyć się na ten odruch idiotyzmu i totalnego skretynienia jakim było niewysłanie dzieci do szkoły. Nie wiedział czy współczuć ludziom żyjącym w takim strachu, czy gardzić nimi za tą słabość, która może się okazać fatalna w skutkach. W tej chwili nie było dla tych dzieci bezpieczniejszego miejsca, ale nie. Rodzice wiedzą lepiej, nie będą posyłać dzieci do szkoły. Tacy ludzie doprowadzali go do szewskiej pasji. Na szczęście nie musiał się dłużej denerwować, ponieważ dotarł do wagonu prefektów. Zapukał lekko i otworzył drzwi.
Gdy Draco wszedł do wagonu, Hermiona i reszta prefektów już siedziała na miejscach. Ślizgon skłonił się prefektom Ravenclaw'u i Hufflepuff'u, przeniósł wzrok na Hermione i, po sekundzie, jej także. Usiadł na miejscu w oczekiwaniu na nauczyciela. Prefekci innych domów byli zaskoczeni tym że Gryfonka i Ślizgon nie skoczyli sobie do gardeł, ale wymienili nawet ukłony. Nie wiedzieli co się stało, lecz nie zamierzali się w to mieszać. Jeśli ta dwójka złapała jaką cienką nić porozumienia, absolutnie nie chcieli jej zrywać. Po kilku minutach oczekiwań, do wagonu wkroczyła prof.McGonagall.
- Witam państwa - powiedziała McGonagall i popatrzyła na ich twarze. Jej spojrzenie poszukiwało strachu i przerażenia. Krukon i Puchonka byli zaniepokojeni. Przeniosła oczy na Hermione i Draco. Oni wydawali się spokojni i pogodzeni ... No, może tylko Draco wydawał się być pogodzony z losem. Hermiona, jak to prawdziwa Gryfonka, przepełniona była wolą walki. W jej oczach widać było nadzieję na lepsze jutro. To poprawiło Minerwie humor, więc od razu przeszła do praktycznych rzeczy jak kary, obowiązki, zakazy, nakazy i inne tego typu sprawy. W tym roku dodatkowo prefekci mieli wyszukiwać jakichkolwiek oznak powiązania uczniów ze Śmierociożercami (co dla Dracona było po prostu śmieszne, zwłaszcza iż sam nosił ich znak na ręce) oraz mieli sprawdzać czy wszystko jest OK podczas nocnych zmian strażników. Ogólnie, dyrektor postanowił nie robić wrażenia, że to wszystko wymyka się spod kontroli, nie szerzył paniki, za co i Hemiona i Draco byli bardzo wdzięczni. Po spotkaniu wszyscy byli wolni i po kolej opuszczali wagon. Draco przepuścił Hermione w drzwiach i sam wyszedł.
- I jak Granger? Powiedziałaś już swoim przyjaciołom o twoim, jakże interesujących korzeniach? - spytał ironicznie Draco.
- Szczerze? Nie mogę ich nigdzie znaleźć. Nie było ich na stacji, a teraz w pociągu - powiedziała. Hermiona. Draco był lekko zaskoczony. Potter i Łasica nie pojawiają się na peronie. To było dziwne.
- I jesteś pewna że nic im się nie stało? - spytał Draco.
- Nie, nie jestem, zważywszy na to, iż była przetrzymywana w willi Lorda Voldemorta całe lato. Zdaje mi się że nie miałam tam dostępu do informacji, które nie dotyczyły zabijania kolejnej masy ludzi, nie sądzisz? - odpowiedziała Hermiona. Draco tylko uśmiechnął się lekko.
- Więc zostawię Szanowną Panią, aby mogła Pani skupić się całkowicie na swoim cierpieniu - powiedział Draco, kiwnął Hermionie głową i odszedł. Gryfonka, z braku lepszych rozrywek, poszła czytać podręczniki, których będzie potrzebowała w tym roku. Tak spędziła całą drogę do Hogwartu.
Trochę orientacyjny rozdział :) Będzie lepiej.
Belle
sobota, 22 listopada 2014
Rozdział 7
Voldemort wstał powoli ze swojego krzesła i zaczął zebranie.
-Witajcie moi drodzy! Jestem bardzo szczęśliwy, iż przybyliście tu, w tak ważny dla mnie dzień.- Powiedział Czarny Pan bez cienia wdzięczności w głosie.
-Widzę, że niektórzy z was kojarzą moją córkę jako brudną szlamę. Jednak Hermiona Granger nie będzie nią już nigdy więcej. Ktokolwiek powie, lub pomyśli o niej w taki sposób, zostanie bardzo surowo ukarany. - Mówił coraz ciszej, a w jadalni już nikt nie raczył się odezwać.Wszyscy wiedzieli, że Voldemort nie żartuje, a ''surowe ukaranie'' to łagodna śmierć. W najlepszym przypadku.
-Od dziś macie zachowywać się wobec niej z szacunkiem. Nie oznacza to, iż nagle stanie się waszą władczynią. - Powiedział z lekkim ironicznym uśmiechem. - Oczekuję od was tylko i wyłącznie szacunku, czy to jasne? - Wszyscy pokiwali głowami.- Dobrze. Tak więc przejdźmy do rzeczy ważniejszych ...
Zaczęła się dyskusja na temat wojny z Zakonem oraz powiększenia grona Śmierciożerców. Ani Draco, ani Hermiona nie słuchali zbyt. Ślizgon myślał o szacunku do Granger i czuł obrzydzenie, którego nie umiał stłumić, z kolei Hermiona nie wiedziała co powinna zrobić, więc przyglądała się wszystkim Śmierciozercom w sali. Gdy jej wzrok padł na Draco, zdziwiła się. Nie widziała go od zakończenia roku szkolnego i od razu zobaczyła, jak bardzo zmienił się przez wakacje. Nie potrafiła powiedzieć czy na dobre, a może zupełnie odwrotnie. Jego włosy nie miały już tak platynowego odcienia, a zmieniły się na trochę cieplejsze. Wydawało się, że ćwiczył (siłownia dla czarodziei?), bo sprawiał wrażenie jeszcze bardziej umięśnionego niż w zeszłym roku. Ale na jego twarzy, oprócz zdziwienia, widniało coś jeszcze. Jakby chciał to ukryć pod jakąś maską, jakby pokłady ... smutku. Tak, to był bezdyskusyjnie prawdziwy, dojmujący smutek. Hermiona była dobrym obserwatorem. Dostrzegła to w jego twarzy i szczerze, było jej go trochę żal. Wiedziała że ani ona, ani on nie mieli się tu znaleźć. Powinni teraz kupować książki na Pokątnej, cieszyć się ostatnimi dniami wakacji i odwiedzać starych znajomych. Zamiast tego siedzą na spotkaniu Śmierciożerców, planujących zabicie ich przyjaciół i znajomych. Hermiona czuła coraz większą złość, z powodu sytuacji, w której się znalazła. Nie chciała, aby tak było, ale co może zrobić? Och, jak bardzo chciałaby mieć dziś sen ze Spektrą. Ona dałaby jej jakąś radę, wiedziałaby jakie jest wyjście z tej sytuacji. Bo przecież zawsze jest jakieś wyjście, musi być ...
Draco już przysypiał gdy zebranie się skończyło. Jedyne czego chciał, to wrócić do domu, i spakować się do Hogwartu. Przetrzyma jakoś ostatnie dni wakacji, i pojedzie do szkoły, gdzie nie będzie musiał myśleć o tym wszystkim. Gdy wychodził, spojrzał na Hermionę. Widział u niej pewne zmiany, wydawała się silniejsza, ale też poważniejsza. Trudno się dziwić. Powaga będzie jej teraz potrzebna. Czuł, że nie zmarnował tego spotkania. Wyzbywał się powoli całej nienawiści do niej. Wiedział, że albo to zrobi, albo zapłaci na nieposłuszeństwo własnym życiem. O dziwo nie przychodziło mu to z wielkim trudem.
Minęło pół miesiąca od spotkania. Do rozpoczęcia roku szkolnego pozostały już tylko dwa dni. Nagle okazało się, że Śmierciożercy muszą ruszyć na misję (podobno istniała szansa na pozyskanie ważnych dokumentów Zakonu). Była na niej potrzebna obecność Voldemorta, który nie chciał zostawiać Hermiony samej w Riddle Manor. Postanowiono więc, iż zostanie ona z Draconem, który miał pojawić się w willi minutę po odejściu Czarnego Pana. Ani Draco, ani Hermiona nie robili większego zamieszania, chociaż w głębi duszy oboje cieszyli się, że będą mogli poznać tę dotąd nieznaną, drugą stronę partnera. Hermiona zeszła na dół, by pożegnać się z ojcem. Nie było to jednak ważne dla Voldemorta, który skinął tylko głową w jej stronę i wyszedł. Dziewczyna postanowiła pójść do salonu, gdzie miał teleportować się młody Malfoy. Nie czekała długo. Po chwili rozległ się głośny trzask i w salonie stanął Ślizgon z krwi i kości. Otrząsnął się i spojrzał na Hermionę, a ona na niego. Gryfonka odezwała się pierwsza.
-Jeśli chcesz zawiesić płaszcz, wieszak jest tutaj, za schodami. - Powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Ślizgon patrzył na nią przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał, ale po chwili odzyskał mowę.
-Dziękuję. - Również uśmiechnął się, na swój własny, ślizgoński sposób. Poszedł odwiesić płaszcz, wrócił i zajął miejsce na przeciw Hermiony, w fotelu. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą przerwał Malfoy.
-No więc, Granger, Riddle, czy jak tam się teraz nazywasz. Może opowiesz mi tę fascynującą historię w której to dowiedziałaś się o swoim pochodzeniu? - Powiedział Draco z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
-Nie wiem czy jest taka fascynująca, a tym bardziej nie mam pojęcia co ciebie to może obchodzić. -Powiedziała Hermiona z niewinnym uśmiechem.
-Oj, nie drocz się Gran ... Riddle, ...
-Możesz nadal mówić do mnie Granger.
-Więc Granger, ja uważam, że ta historia musi być fascynująca. Zresztą, każda historia jest, jeśli tylko odciąga uwagę od rzeczywistości. - Powiedział Draco ze smutkiem. Hermiona tylko uśmiechnęła się lekko i powiedziała
-Masz rację, każda jest dobra.
Opowiedziała mu wszystko. Od listu aż po zebranie Śmierciożerców (oprócz snu ze Spektrą, nie ufała mu jeszcze aż tak bardzo). Draco był dobrym słuchaczem, nie przerywał Gryfonce, póki nie skończyła swojej opowieści, po czym zamyślił się głęboko. Hermiona nie przerywała mu, miała okazję aby podsumować sobie to wszystko jeszcze raz. Draco odezwał się po kilku minutach.
-Wiesz Granger, jestem pod wrażeniem odwagi, z jaką zaakceptowałaś to, co się dzieje i odnalazłaś się w tym. Innym zajęłoby to dużo więcej czasu. Powiedz, jak to się stało, że tak po prostu przyjęłaś do wiadomości to, że Czarny Pan jest twoim ojcem?- Powiedział Draco z zaciekawieniem. Hermiona już miała powiedzieć o śnie, ale opamiętała się.
-To było jedyne wyjście. Jeśli znajdujesz się w jakiejś sytuacji, musisz ją po prostu zaakceptować. - powiedziała Hermiona z całym przekonaniem na jakie ją było stać. Miała wrażenie że nie wyszło jej to za dobrze, ale Draco zdawał się tego nie zauważać.
- A twoi przyjaciele? Jak zareagowali na fakt, iż jesteś córką ich największego wroga?-Hermiona zmieszała się lekko, co Draco od razu zauważył.
-Nie powiedziałaś im, prawda?- zapytał Ślizgon z ironicznym uśmiechem.
-To ... to trudne. Oni nie zrozumieją ... - powiedziała speszona Hermiona.
-Jeśli są twoimi prawdziwymi przyjaciółmi, będą cię nadal lubi i wspierali, bez względu na wszystko - odpowiedział Draco ze - o mój Boże - szczerym uśmiechem. Hermiona odpowiedziała tym samym.
Do końca pobytu Ślizgona w Riddle Manor rozmawiali swobodnie i żartowali jak normalni znajomi. Oboje byli mile zaskoczeni. Dziewczyna odkryła, że Ślizgon też potrafi być zabawny i towarzyski, a Draco przestał widzieć w Gryfonce tylko niczego niewartą kujonkę, która lubi się wymądrzać. Dostrzegł w niej kobietę silną, zabawną i na swój sposób ... piękna.
Belle and BetaKtóraNieChcęByćPodpisana
-Witajcie moi drodzy! Jestem bardzo szczęśliwy, iż przybyliście tu, w tak ważny dla mnie dzień.- Powiedział Czarny Pan bez cienia wdzięczności w głosie.
-Widzę, że niektórzy z was kojarzą moją córkę jako brudną szlamę. Jednak Hermiona Granger nie będzie nią już nigdy więcej. Ktokolwiek powie, lub pomyśli o niej w taki sposób, zostanie bardzo surowo ukarany. - Mówił coraz ciszej, a w jadalni już nikt nie raczył się odezwać.Wszyscy wiedzieli, że Voldemort nie żartuje, a ''surowe ukaranie'' to łagodna śmierć. W najlepszym przypadku.
-Od dziś macie zachowywać się wobec niej z szacunkiem. Nie oznacza to, iż nagle stanie się waszą władczynią. - Powiedział z lekkim ironicznym uśmiechem. - Oczekuję od was tylko i wyłącznie szacunku, czy to jasne? - Wszyscy pokiwali głowami.- Dobrze. Tak więc przejdźmy do rzeczy ważniejszych ...
Zaczęła się dyskusja na temat wojny z Zakonem oraz powiększenia grona Śmierciożerców. Ani Draco, ani Hermiona nie słuchali zbyt. Ślizgon myślał o szacunku do Granger i czuł obrzydzenie, którego nie umiał stłumić, z kolei Hermiona nie wiedziała co powinna zrobić, więc przyglądała się wszystkim Śmierciozercom w sali. Gdy jej wzrok padł na Draco, zdziwiła się. Nie widziała go od zakończenia roku szkolnego i od razu zobaczyła, jak bardzo zmienił się przez wakacje. Nie potrafiła powiedzieć czy na dobre, a może zupełnie odwrotnie. Jego włosy nie miały już tak platynowego odcienia, a zmieniły się na trochę cieplejsze. Wydawało się, że ćwiczył (siłownia dla czarodziei?), bo sprawiał wrażenie jeszcze bardziej umięśnionego niż w zeszłym roku. Ale na jego twarzy, oprócz zdziwienia, widniało coś jeszcze. Jakby chciał to ukryć pod jakąś maską, jakby pokłady ... smutku. Tak, to był bezdyskusyjnie prawdziwy, dojmujący smutek. Hermiona była dobrym obserwatorem. Dostrzegła to w jego twarzy i szczerze, było jej go trochę żal. Wiedziała że ani ona, ani on nie mieli się tu znaleźć. Powinni teraz kupować książki na Pokątnej, cieszyć się ostatnimi dniami wakacji i odwiedzać starych znajomych. Zamiast tego siedzą na spotkaniu Śmierciożerców, planujących zabicie ich przyjaciół i znajomych. Hermiona czuła coraz większą złość, z powodu sytuacji, w której się znalazła. Nie chciała, aby tak było, ale co może zrobić? Och, jak bardzo chciałaby mieć dziś sen ze Spektrą. Ona dałaby jej jakąś radę, wiedziałaby jakie jest wyjście z tej sytuacji. Bo przecież zawsze jest jakieś wyjście, musi być ...
Draco już przysypiał gdy zebranie się skończyło. Jedyne czego chciał, to wrócić do domu, i spakować się do Hogwartu. Przetrzyma jakoś ostatnie dni wakacji, i pojedzie do szkoły, gdzie nie będzie musiał myśleć o tym wszystkim. Gdy wychodził, spojrzał na Hermionę. Widział u niej pewne zmiany, wydawała się silniejsza, ale też poważniejsza. Trudno się dziwić. Powaga będzie jej teraz potrzebna. Czuł, że nie zmarnował tego spotkania. Wyzbywał się powoli całej nienawiści do niej. Wiedział, że albo to zrobi, albo zapłaci na nieposłuszeństwo własnym życiem. O dziwo nie przychodziło mu to z wielkim trudem.
Minęło pół miesiąca od spotkania. Do rozpoczęcia roku szkolnego pozostały już tylko dwa dni. Nagle okazało się, że Śmierciożercy muszą ruszyć na misję (podobno istniała szansa na pozyskanie ważnych dokumentów Zakonu). Była na niej potrzebna obecność Voldemorta, który nie chciał zostawiać Hermiony samej w Riddle Manor. Postanowiono więc, iż zostanie ona z Draconem, który miał pojawić się w willi minutę po odejściu Czarnego Pana. Ani Draco, ani Hermiona nie robili większego zamieszania, chociaż w głębi duszy oboje cieszyli się, że będą mogli poznać tę dotąd nieznaną, drugą stronę partnera. Hermiona zeszła na dół, by pożegnać się z ojcem. Nie było to jednak ważne dla Voldemorta, który skinął tylko głową w jej stronę i wyszedł. Dziewczyna postanowiła pójść do salonu, gdzie miał teleportować się młody Malfoy. Nie czekała długo. Po chwili rozległ się głośny trzask i w salonie stanął Ślizgon z krwi i kości. Otrząsnął się i spojrzał na Hermionę, a ona na niego. Gryfonka odezwała się pierwsza.
-Jeśli chcesz zawiesić płaszcz, wieszak jest tutaj, za schodami. - Powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Ślizgon patrzył na nią przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał, ale po chwili odzyskał mowę.
-Dziękuję. - Również uśmiechnął się, na swój własny, ślizgoński sposób. Poszedł odwiesić płaszcz, wrócił i zajął miejsce na przeciw Hermiony, w fotelu. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą przerwał Malfoy.
-No więc, Granger, Riddle, czy jak tam się teraz nazywasz. Może opowiesz mi tę fascynującą historię w której to dowiedziałaś się o swoim pochodzeniu? - Powiedział Draco z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
-Nie wiem czy jest taka fascynująca, a tym bardziej nie mam pojęcia co ciebie to może obchodzić. -Powiedziała Hermiona z niewinnym uśmiechem.
-Oj, nie drocz się Gran ... Riddle, ...
-Możesz nadal mówić do mnie Granger.
-Więc Granger, ja uważam, że ta historia musi być fascynująca. Zresztą, każda historia jest, jeśli tylko odciąga uwagę od rzeczywistości. - Powiedział Draco ze smutkiem. Hermiona tylko uśmiechnęła się lekko i powiedziała
-Masz rację, każda jest dobra.
Opowiedziała mu wszystko. Od listu aż po zebranie Śmierciożerców (oprócz snu ze Spektrą, nie ufała mu jeszcze aż tak bardzo). Draco był dobrym słuchaczem, nie przerywał Gryfonce, póki nie skończyła swojej opowieści, po czym zamyślił się głęboko. Hermiona nie przerywała mu, miała okazję aby podsumować sobie to wszystko jeszcze raz. Draco odezwał się po kilku minutach.
-Wiesz Granger, jestem pod wrażeniem odwagi, z jaką zaakceptowałaś to, co się dzieje i odnalazłaś się w tym. Innym zajęłoby to dużo więcej czasu. Powiedz, jak to się stało, że tak po prostu przyjęłaś do wiadomości to, że Czarny Pan jest twoim ojcem?- Powiedział Draco z zaciekawieniem. Hermiona już miała powiedzieć o śnie, ale opamiętała się.
-To było jedyne wyjście. Jeśli znajdujesz się w jakiejś sytuacji, musisz ją po prostu zaakceptować. - powiedziała Hermiona z całym przekonaniem na jakie ją było stać. Miała wrażenie że nie wyszło jej to za dobrze, ale Draco zdawał się tego nie zauważać.
- A twoi przyjaciele? Jak zareagowali na fakt, iż jesteś córką ich największego wroga?-Hermiona zmieszała się lekko, co Draco od razu zauważył.
-Nie powiedziałaś im, prawda?- zapytał Ślizgon z ironicznym uśmiechem.
-To ... to trudne. Oni nie zrozumieją ... - powiedziała speszona Hermiona.
-Jeśli są twoimi prawdziwymi przyjaciółmi, będą cię nadal lubi i wspierali, bez względu na wszystko - odpowiedział Draco ze - o mój Boże - szczerym uśmiechem. Hermiona odpowiedziała tym samym.
Do końca pobytu Ślizgona w Riddle Manor rozmawiali swobodnie i żartowali jak normalni znajomi. Oboje byli mile zaskoczeni. Dziewczyna odkryła, że Ślizgon też potrafi być zabawny i towarzyski, a Draco przestał widzieć w Gryfonce tylko niczego niewartą kujonkę, która lubi się wymądrzać. Dostrzegł w niej kobietę silną, zabawną i na swój sposób ... piękna.
Belle and BetaKtóraNieChcęByćPodpisana
piątek, 21 listopada 2014
Rozdział 6
Tego poranka Hermione obudziło pukanie do drzwi. Okazało się iż jest to skrzat który przybył z wiadomością od Voldemorta - miała zejść na kolację odświętnie ubrana. Nie miała pojęcia co to za okazja, ale nie chciała zawieść Spektry. Właśnie ... Myślała o Niej całą noc. Wierzyła całą sobą, że była prawdziwa. Może po prostu chciała aby ktoś był przy niej, czuć obecność kogoś komu zależy ... Nie ważne. Może czuć Jej obecność, ale musi żyć i starać się spełnić Jej prośbę.
Po takim rozmyślaniu ciepły prysznic był jedynym pragnieniem Hermiony, które zamierzała spełnić.
W tym samym czasie Draco siadał do fortepianu, na półgodzinne ćwiczenie. Kolejna pozostałość po Spektrze. Zaraziła go miłością do muzyki, nauczyła go śpiewu oraz gry na fortepianie i gitarze. Teraz była to jego ucieczka od rzeczywistości, jego własny świat w którym myślał co chciał, miał opinie i poglądy jakie podobały się jemu, i tylko jemu. Gdy skończył, postanowił się przespać - miało odbyć się dziś nietypowe spotkanie Śmierciożerców. W tym przypadku ''nietypowe'' nie kojarzyło mu się z niczym przyjemnym.
Nadszedł wieczór. Hermiona poczuła lekki ucisk w brzuchu gdy zakładała sukienkę. Nie wiedziała czego się spodziewać, jak się zachowywać, krótko mówiąc, po raz pierwszy w życiu nie wiedziała absolutnie nic.
Skrzat przybył po nią około 7:00. Bez słowa zaprowadził ją pod drzwi jadalni a sam zawrócił pospiesznie do kuchni. Gryfonka została pod pokojem zupełnie sama. Przez chwilę zastanawiała się czy wejść, czy uciekać jak najprędzej. Po chwili jednak odzyskała całą odwagę i pewność siebie. Była gotowa.
Draco siedział w jadalni pomiędzy Amycusem Carrow a Teodorem Nott. Do obu miał ambiwalentny stosunek. O Carrow'ie wiedział tyle co inni - ma duże skłonności do przemocy. Co do Notta - zdaje się że kiedyś kochał się w Spektrze. Myślał o tym tylko aby odwrócić swoją uwagę od przygnębiającej atmosfery która dało się kroić nożem. Czekali na wielki moment - podobno mieli im przedstawić córkę Voldemorta. Już widział jej przywódczy wzrok i pewny siebie chód. Gdy tak rozmyślał drzwi nagle się otworzyły.
Zapomniałam tu dodać, iż Hermiona zmieniła wygląd na ten przed odczytaniem listu. Nie czuła się komfortowo w nowej postaci, a i tak nawet portrety dawały jej znać że nie jest dla nich ważna, tylko dlatego iż wygląda podobnie do niektórych z rodziny Riddle'ów lub Gaunt'ów. Postanowiła więc czuć się ze sobą wygodnie, nawet jeśli miała być jeszcze bardziej potępiana. Co sprowadza nas do tego, że gdy weszła do sali Draco zaczął się krztusić winem które właśnie pił. ''Co tu robi cholerna Granger?'' pomyślał, powoli dochodząc do siebie. ''Przecież mieliśmy zobaczyć córkę Vol...'' nagle zdał sobie sprawę ze swoich szokujących wniosków. Granger musiała być jego córką. Niemożliwe staje się możliwe. To wszystko przemyślał gdy Hermiona szła wolno w stronę swego siedzenia, po prawicy Voldemorta. Na wielu twarzach widziała wyraz bezbrzeżnego zdziwienia. Tego na pewno się nie spodziewali. Za to na twarzy Voldemorta widniała tylko obojętność, może z pewną dozą sarkazmu i pogardy. Gdy w końcu Hermiona dotarła do siedzenia, Czarny Pan powstał z miejsca.
Thats all folks
Bella
Po takim rozmyślaniu ciepły prysznic był jedynym pragnieniem Hermiony, które zamierzała spełnić.
W tym samym czasie Draco siadał do fortepianu, na półgodzinne ćwiczenie. Kolejna pozostałość po Spektrze. Zaraziła go miłością do muzyki, nauczyła go śpiewu oraz gry na fortepianie i gitarze. Teraz była to jego ucieczka od rzeczywistości, jego własny świat w którym myślał co chciał, miał opinie i poglądy jakie podobały się jemu, i tylko jemu. Gdy skończył, postanowił się przespać - miało odbyć się dziś nietypowe spotkanie Śmierciożerców. W tym przypadku ''nietypowe'' nie kojarzyło mu się z niczym przyjemnym.
Nadszedł wieczór. Hermiona poczuła lekki ucisk w brzuchu gdy zakładała sukienkę. Nie wiedziała czego się spodziewać, jak się zachowywać, krótko mówiąc, po raz pierwszy w życiu nie wiedziała absolutnie nic.
Skrzat przybył po nią około 7:00. Bez słowa zaprowadził ją pod drzwi jadalni a sam zawrócił pospiesznie do kuchni. Gryfonka została pod pokojem zupełnie sama. Przez chwilę zastanawiała się czy wejść, czy uciekać jak najprędzej. Po chwili jednak odzyskała całą odwagę i pewność siebie. Była gotowa.
Draco siedział w jadalni pomiędzy Amycusem Carrow a Teodorem Nott. Do obu miał ambiwalentny stosunek. O Carrow'ie wiedział tyle co inni - ma duże skłonności do przemocy. Co do Notta - zdaje się że kiedyś kochał się w Spektrze. Myślał o tym tylko aby odwrócić swoją uwagę od przygnębiającej atmosfery która dało się kroić nożem. Czekali na wielki moment - podobno mieli im przedstawić córkę Voldemorta. Już widział jej przywódczy wzrok i pewny siebie chód. Gdy tak rozmyślał drzwi nagle się otworzyły.
Zapomniałam tu dodać, iż Hermiona zmieniła wygląd na ten przed odczytaniem listu. Nie czuła się komfortowo w nowej postaci, a i tak nawet portrety dawały jej znać że nie jest dla nich ważna, tylko dlatego iż wygląda podobnie do niektórych z rodziny Riddle'ów lub Gaunt'ów. Postanowiła więc czuć się ze sobą wygodnie, nawet jeśli miała być jeszcze bardziej potępiana. Co sprowadza nas do tego, że gdy weszła do sali Draco zaczął się krztusić winem które właśnie pił. ''Co tu robi cholerna Granger?'' pomyślał, powoli dochodząc do siebie. ''Przecież mieliśmy zobaczyć córkę Vol...'' nagle zdał sobie sprawę ze swoich szokujących wniosków. Granger musiała być jego córką. Niemożliwe staje się możliwe. To wszystko przemyślał gdy Hermiona szła wolno w stronę swego siedzenia, po prawicy Voldemorta. Na wielu twarzach widziała wyraz bezbrzeżnego zdziwienia. Tego na pewno się nie spodziewali. Za to na twarzy Voldemorta widniała tylko obojętność, może z pewną dozą sarkazmu i pogardy. Gdy w końcu Hermiona dotarła do siedzenia, Czarny Pan powstał z miejsca.
Thats all folks
Bella
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)