niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 11

         Hermiona próbowała podnieść się do pozycji siedzącej, lecz zaraz uderzył ją silny ból krzyża. Syknęła z bólu, na co Harry od razu zareagował :
- Nie siadaj, pani Pomfrey mówiła, że twój upadek był groźny i musisz leżeć spokojnie - uśmiechnął się, chcąc dodać jej otuchy. Przeraził się jednak nie na żarty, gdy spojrzał na jej twarz. Chwilowe zaskoczenie jego przybyciem minęło, a wszystkie uczucia wyparowały.  Harry był świadkiem kilku śmierci i widział rozpacz, jaką niesie ona za sobą. Lecz to, co teraz zobaczył, przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Pustka. Przeraźliwa, zimna pustka.
            Harry dopiero teraz zauważył zmiany, jakie zaszły w przyjaciółce. Widać było, że zbladła, wyraz jej twarzy wydawał się poważniejszy. Wyglądała, jakby coś bardzo ją martwiło, coś, o czym myślała nawet po stracie rodziców. 
- Hermiono, posłuchaj ... - zaczął Harry, lecz przyjaciółka przerwała mu twardo, bez nawet cienia drżenia w głosie.
- Nie, Harry, to ty posłuchaj. Czy wiesz, gdzie byłam w te wakacje? - chłopaka zdziwiło to pytanie.
- Szczerze mówiąc, nie. Byłem na ważnych misjach wraz z Dumbleodrem, ale przecież miałaś przyjechać do kwatery Zakonu.
- Cóż, plany się zmieniły - powiedziała cicho Hermiona.
- Harry, proszę cię teraz, abyś wysłuchał mojej historii do końca, bez względu na to, co będziesz o mnie myślał potem, chcę, abyś miał pełny obraz tego, co się stało. I pamiętaj - zawsze będę cię kochać jak brata i nic nie jest w stanie tego zmienić - głos zaczął jej się łamać, gdy pomyślała o tym, że jej najlepszy przyjaciel może ją znienawidzić. Nie była przygotowana na tak okropną myśl, lecz zatrzymała łzy, które właśnie miały popłynąć i rozpoczęła swą opowieść.
            I powiedziała mu o wszystkim. O tym, jak teleportowała się ze swojego rodzinnego domu do tego dużo mniej rodzinnego. O tym, jak zaakceptowała to, że Voldemort jest jej ojcem, o długich dniach i godzinach oczekiwania na wieści o swoich przyjaciołach, które wielokrotnie mówiły o ich bolesnej śmierci. O tym, jak znienawidziła siebie i swoje pochodzenie, jak brzydziła się swoim istnieniem. - To wszystko zmieniło się, gdy... - Hermiona  przez chwilę wahała się, czy opowiedzieć Harry'emu o wieczorze spędzonym z Malfoyem, po którym odzyskała wiarę w swoje możliwości i w to, że może zdziałać jeszcze wiele dobra na świecie. Lecz naprawdę polubiła wtedy Dracona i nie chciała, aby jej przyjaciel był do niego wrogo nastawiony. Więc powiedziała również o tym. Pomijała tylko sny ze swą ciotką oraz tematy rozmów z Draco. 
            Po skończonej opowieści musiała zamknąć na chwilę oczy. Wiedziała, że jeśli chce wrócić do zdrowia, nie może się już tak nadwyrężać. Po chwili poczuła się lepiej, więc powoli podniosła powieki. Teraz całą jej duszę ogarnął strach. Harry nic do tej pory nie powiedział, tylko wpatrywał się w kwiaty stojące na szafce. Nagle Hermionę nawiedziły straszne wizje. Widziała pustkę w oczach przyjaciela, mówiącego do niej, że już nic dla niego nie znaczy, że zdradziła wszystkich swoich przyjaciół, że ...
- Harry ... - powiedziała już na skraju rozpaczy. Gryfon spojrzał na nią i po kilku chwilach ... uśmiechnął się. Dziewczyna nie mogła przez chwilę w to uwierzyć. 
- Teraz to ty mnie wysłuchaj Hermiono - powiedział chłopak  - To absolutnie nie jest twoja wina, że urodziłaś się w takiej, a nie innej rodzinie. Te wszystkie śmierci to nie jest  niczyja wina, tylko Lorda Voldemorta. To nie twoja przeszłość, tylko teraźniejsze uczynki świadczą o tym, jaka jesteś. Musisz przestać się obwiniać, bo jesteś dla mnie jak siostra i nie rozłączy nas jakiś tam czarnoksiężnik od siedmiu boleści. Hermiona uśmiechnęła się lekko.
- Co do Malfoya - tu Harry podniósł lekko kącik ust - jest wojna, każdy się zmienia, jeden na dobre, inny na złe. Z tego, co mówisz, wynika, że może być nawet okej.
- Bardzo mi miło Potter - powiedział Draco, opierając się nonszalancko o framugę drzwi i dorzucił cieplejszym tonem: - Witaj Hermiono. Zaraz potem jednak odzyskał twardość w głosie:
- I hej Potter, nie słyszałem o tobie nic w te wakacje, czyżby świat wariował?
- Możliwe Malfoy, myślę że zwariował już jakiś rok temu - odpowiedział z lekką dozą smutku Wybraniec. Draco tylko pokiwał głową i zbliżył się do łóżka Hermiony.
- Posłuchaj, musimy porozmawiać - powiedział już ciszej do Gryfonki. Ta od razu się spięła, lecz nie dała tego po sobie poznać. Harry jednak za dobrze ją znał, więc postanowił się wycofać.
- Hermiono, muszę już iść, dyrektor prosił, abym go zawiadomił, gdy będziesz już trochę silniejsza - zbliżył się do dziewczyny i pocałował ją w czoło. Skinął jeszcze na pożegnanie Malfoyowi i już zbliżał się do wyjścia, gdy Gryfonka nagle zadała jeszcze jedno pytanie.
- Harry, muszę spytać jeszcze ... Co się stało z Ronem? Czemu nie przyszedł?
- Ron i Ginny zostali w Norze. Molly i Artur potrzebują wsparcia po śmierci Charlie'go - Hermiona tylko skinęła głową. Dowiedziała się tym przypadkowo, gdy Avery rozmawiał o tym z Lestrange'em.
Po wyjściu Harry'ego przyszła jeszcze pani Pomfrey, ostrzegła surowo Draco przed narażaniem Hermiony na zbyt duży wysiłek fizyczny, podała jej Eliksir Pieprzowy i wyszła. Gdy tylko zostali sami, Draco zaczął mówi.
- Hermiono, muszę ci o czymś powiedzieć ...



Hej, jest następny rozdział :) Jeszcze raz bardzo dziękuje za komentarze pod poprzednim postem, to mnie bardzo zmotywowało. Zapraszam do komentowania i udostępniania :)
PS Wszystkie zażalenia, nieprawidłowości, prośby, czy też cokolwiek innego, czego nie chcecie pisać w komentarzach, możecie wysyłać na mój e-mail : martyna.grabovska@gmail.com
Bella