Tej nocy ani Hermiona, ani Draco nie mogli zasnąć. Oboje myśleli o szkole, o tym jak wojna wpłynie na atmosferę. Czy wszyscy będą śmiertelnie przerażeni, czy może nieświadomi tego, że ich życie jest zagrożone? Tego żadne z nich nie mogło wiedzieć. Ale jedno było pewne - dziś każde zyskało nowego przyjaciela. Kogoś kto był w podobnej sytuacji, kto rozumiał drugą stronę i umiał pocieszyć, ale także odwrócić uwagę od ponurej rzeczywistości.
Koło 3:00 nad ranem Draco zapadł w sen. Nagle znalazł się w ciemnym pokoju, w którym tylko on był w kręgu światła. Lecz poza nim był ktoś jeszcze. Postać którą, nie wiedzieć czemu, bardzo chciał zobaczyć.
- Pokaż się - powiedział cicho. Nic się nie działo.
- Pokaż się - Draco tym razem krzyknął. Nagle w krąg światła weszła osoba której się tam nie spodziewał.
- Spektra ... - powiedział z niedowierzaniem.
- Tak, to ja Draco - odpowiedziała ze smutkiem Spektra. Draco chciał podbiec i ją uścisnąć, ale napotkał jakąś niewidzialną zaporę. Spróbował kilka razy pokonać ją, lecz nie udało mu się. Spektra tylko uśmiechała się smutno, patrząc na jego próby. Draco widział że za każdym razem, gdy chciał do niej dotrzeć, oddalała się coraz bardziej i bardziej. Krzyknął tylko ''Czekaj'' , ale jej już nie było. Obudził się
Była 10:00, Hermiona kończyła pakować kufer. Za pięć minut miała teleportować się do willi Malfoy'ów, a stamtąd na peron. Gdy spakowała ostatnie książki, zaczęła schodzić powoli na dół, przyglądając się portretom. Te ożywione, nie zwróciły na nią specjalnej uwagi, krótko mówiąc - robiły to co zwykle. Hermiona już przyzwyczaiła się do tej ignorancji, więc nie raniło jej to. Na dole czekał Voldemort, aby dać jej świstoklik. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, podobnie Hermiony. Na pożegnanie tylko podali sobie ręce, po czym Hermiona złapała świstoklik i teleportowała się.
Draco czekał na Hermione przed drzwiami. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać, co robił Potter. Nie widział żadnej wzmianki o nim w Proroku. Nie żeby bał się o niego, czy coś. Po prostu było to trochę dziwne. W tym momencie Hermiona teleportowała się ze swoją skrzynią. Spojrzeli na siebie, kiwnęli głowami na powitanie i weszli do willi. Lucjusz i Narcyza już na nich czekali. Państwo Malfoy wciąż nie byli przyzwyczajeni do tego, że Hermiona jest córką Czarnego Pana, więc tylko skłonili się sztywno. Lucjusz wziął jej kufer i podał misę z proszkiem Fiuu.
- Dziękuje - powiedziała Gryfonka, wzięła garstkę proszku, a po chwili zniknęła w płomieniach.
Hermiona wyskoczyła z kominka znajdującego się w jakimś barze, zaraz obok dworca King's Cross.
Zaraz za nią z kominka wyskoczył Draco i Lucjusz. Starszy Malfoy chciał wziąć jej kufer na peron, ale ona powiedziała :
- Zdaję mi się, że dalej dam sobie radę. Dziękuję za pańską uprzejmość - mówiąc to zabrała kufer i wyszła. Draco i Lucjusz byli lekko zdziwieni, ale po chwili tylko wzruszyli ramionami i poszli na dworzec.
Gdy Hermiona dotarła na peron 9 i 3/4, było tam dużo mniej ludzi niż we wcześniejszych latach. Widać wojna tak wstrząsnęła ludźmi, iż nie chcieli już posyłać dzieci do szkoły. Hermiona była tym trochę sfrustrowana, ponieważ wiedziała, że - aktualnie - nie ma dla nich bezpieczniejszego miejsca.
Gryfonka zaczęła szukać przyjaciół, ale nigdzie nie mogła ich znaleźć. Pomyślała że są już w wagonie, więc sama także wsiadła do pociągu i skierowała się do wagonu prefektów.
Draco wszedł na peron i od razu skierował się do pociągu. Ignorował Pansy, Crabbe'a i Goyle'a jak tylko mógł, chociaż, jak to idioci, potrafili być bardzo nachalni. Mimo to cieszył się że jest teraz w drodze do szkoły, a nie na spotkaniu Śmierciożerców. Już miał zacząć szukać miejsca w wagonie (jak najdalej od Pansy), ale przypomniał sobie że nie mówi tu z nimi być. Przecież był prefektem. W tej chwili kochał Dumbledore'a za uhonorowanie go tą funkcją. Wyszedł bez słowa i skierował się do wagonu prefektów. Po drodze widział wielu... Błąd. Widział niewielu uczniów, co oznaczało, że ludzie są na tyle przerażeni, aby zdobyć się na ten odruch idiotyzmu i totalnego skretynienia jakim było niewysłanie dzieci do szkoły. Nie wiedział czy współczuć ludziom żyjącym w takim strachu, czy gardzić nimi za tą słabość, która może się okazać fatalna w skutkach. W tej chwili nie było dla tych dzieci bezpieczniejszego miejsca, ale nie. Rodzice wiedzą lepiej, nie będą posyłać dzieci do szkoły. Tacy ludzie doprowadzali go do szewskiej pasji. Na szczęście nie musiał się dłużej denerwować, ponieważ dotarł do wagonu prefektów. Zapukał lekko i otworzył drzwi.
Gdy Draco wszedł do wagonu, Hermiona i reszta prefektów już siedziała na miejscach. Ślizgon skłonił się prefektom Ravenclaw'u i Hufflepuff'u, przeniósł wzrok na Hermione i, po sekundzie, jej także. Usiadł na miejscu w oczekiwaniu na nauczyciela. Prefekci innych domów byli zaskoczeni tym że Gryfonka i Ślizgon nie skoczyli sobie do gardeł, ale wymienili nawet ukłony. Nie wiedzieli co się stało, lecz nie zamierzali się w to mieszać. Jeśli ta dwójka złapała jaką cienką nić porozumienia, absolutnie nie chcieli jej zrywać. Po kilku minutach oczekiwań, do wagonu wkroczyła prof.McGonagall.
- Witam państwa - powiedziała McGonagall i popatrzyła na ich twarze. Jej spojrzenie poszukiwało strachu i przerażenia. Krukon i Puchonka byli zaniepokojeni. Przeniosła oczy na Hermione i Draco. Oni wydawali się spokojni i pogodzeni ... No, może tylko Draco wydawał się być pogodzony z losem. Hermiona, jak to prawdziwa Gryfonka, przepełniona była wolą walki. W jej oczach widać było nadzieję na lepsze jutro. To poprawiło Minerwie humor, więc od razu przeszła do praktycznych rzeczy jak kary, obowiązki, zakazy, nakazy i inne tego typu sprawy. W tym roku dodatkowo prefekci mieli wyszukiwać jakichkolwiek oznak powiązania uczniów ze Śmierociożercami (co dla Dracona było po prostu śmieszne, zwłaszcza iż sam nosił ich znak na ręce) oraz mieli sprawdzać czy wszystko jest OK podczas nocnych zmian strażników. Ogólnie, dyrektor postanowił nie robić wrażenia, że to wszystko wymyka się spod kontroli, nie szerzył paniki, za co i Hemiona i Draco byli bardzo wdzięczni. Po spotkaniu wszyscy byli wolni i po kolej opuszczali wagon. Draco przepuścił Hermione w drzwiach i sam wyszedł.
- I jak Granger? Powiedziałaś już swoim przyjaciołom o twoim, jakże interesujących korzeniach? - spytał ironicznie Draco.
- Szczerze? Nie mogę ich nigdzie znaleźć. Nie było ich na stacji, a teraz w pociągu - powiedziała. Hermiona. Draco był lekko zaskoczony. Potter i Łasica nie pojawiają się na peronie. To było dziwne.
- I jesteś pewna że nic im się nie stało? - spytał Draco.
- Nie, nie jestem, zważywszy na to, iż była przetrzymywana w willi Lorda Voldemorta całe lato. Zdaje mi się że nie miałam tam dostępu do informacji, które nie dotyczyły zabijania kolejnej masy ludzi, nie sądzisz? - odpowiedziała Hermiona. Draco tylko uśmiechnął się lekko.
- Więc zostawię Szanowną Panią, aby mogła Pani skupić się całkowicie na swoim cierpieniu - powiedział Draco, kiwnął Hermionie głową i odszedł. Gryfonka, z braku lepszych rozrywek, poszła czytać podręczniki, których będzie potrzebowała w tym roku. Tak spędziła całą drogę do Hogwartu.
Trochę orientacyjny rozdział :) Będzie lepiej.
Belle