piątek, 20 września 2013

Rozdział 3

 Pierwsze co rzuciło się Hermionie w oczy po wejściu do jadalni to długi,prostokątny stół w kolorze bardzo głębokiej brązu.
Na samym końcu stołu siedział ON. Cały w czerni.
Jego biała skóra zdawała się błyszczeć w blasku ognia rzucanego przez kominek znajdujący się za jego krzesłem. Zachowywał się tak jakby nie zauważył  iż Hermiona weszła. Dziewczynę ogarnął tak wielki strach że zapragnęła wyjść i uciec z tego miejsca. Gdy zrobiła krok w tył cichy głos-który bardzo przypominał syk węża-odezwał się:
-Nie bój się Hermiono. W tej chwili nie masz się czego obawiać.
Mimo paraliżującego strachu dziewczyna zdołała poruszyć nogami i podeszła powoli do krzesła Czarnego Pana.
Gdy była już bardzo blisko Voldemorta on nagle zdjął kaptur.
Zanim zdążyła mu się przypatrzyć w całej okazałości on dotknął ręką jej twarzy i spojrzał głęboko w oczy.
Hermiona była oszołomiona. Przestała myśleć. W ogóle się nie poruszała.
A Riddle tylko patrzył jej w oczy.

Po jakimś czasie odezwał się cicho:
-Jedyną rzeczą jaką masz po mnie są oczy -westchnął cicho- urodę odziedziczyłaś po matce.
Gdy wypowiadał te słowa Hermionie zdawało się że przez jego twarz przemknął cień uśmiechu. Nikły. Bardzo nikły ale uśmiech.
-Pewnie nie długo się dowiemy po kim masz moc oraz charakter.
Właśnie w tej chwili Hermiona odzyskała czucie w nogach i cofnęła się o krok.
Riddle nie wydawał się być zmieszany tą sytuacją choć był mistrzem kłamstw. Nikt nigdy nie wiedział co siedzi w jego głowie.
-Czego się boisz Hermiono ? -spytał.
-Nie boję się -syknęła- po prostu nie lubię gdy ktoś mnie dotyka bez pozwolenia.
Czarny Pan wydawał się być przez chwilę zaskoczony tą reakcją ale zaraz uśmiechnął się ironicznie.
-Nie masz charakteru po żadnym z nas. Nawet się z tego cieszę ponieważ osoba po której go masz była bardzo mądra i piękna. Jestem pewien że będziesz do niej podobna.
-O kim ty mówisz ?-syknęła Hermiona.
Riddle tylko uśmiechnął się tajemniczo.
-Pewnie chcesz wiedzieć dlaczego się tu znalazłaś-powiedział kompletnie zmieniając temat.
-Jeśli się tu przeniosłaś to musiałaś przeczytać list ode mnie i od Anabelle.
Hermiona tylko kiwnęła głową i wytężyła słuch.
-Nie będę ci mówił co się działo przed twoimi narodzinami bo ani cię to nie dotyczy ani nawet nie powinno obchodzić.
Wiedz że gdy się urodziłaś Dumbledore obawiał się twojej mocy bo-jako moja córka-możesz mieć niezwykłe moce.
Mniejsza o to. Jakieś dziesięć dni po twoich narodzinach Zakon przyszedł do naszej posiadłości aby unicestwić potencjalne zagrożenie czyli Ciebie.
Oczywiście nie byliśmy przygotowani do obrony więc musieliśmy cię szybko zabrać z posiadłości.
To zadanie zostało powierzone Severusowi Snape'owi. Zabrał cię do twoich przybranych rodziców.
Voldemort zamyślił się na chwilę.
-To chyba wszystkie informacje które powinnaś posiadać-rzekł po chwili.
A co się stało z moją matką?-spytała wciąż niepewna prawdy Hermiona.
-Ach,no tak. Twoja matka-powiedział Riddle jakby zapomniał o drobnym szczególiku.
-Zmarła w noc gdy zabrano cię z naszej posiadłości. Zabił ją któryś z członków Zakonu.
Hermione zatkało.
Jak można mówić o śmierci swojej żony z takim spokojem. Z taką obojętnością! Nie mogła tego zrozumieć
. Ale w końcu czego się spodziewała?
Że Voldemort zacznie wypłakiwać oczy nad śmiercią Jego żony? On? Czarny Pan? Mistrz czarnej magii? Wolne żarty!

*

-Czemu mam Ci uwierzyć?-Hermiona zadała najbardziej nurtujące ją pytanie.
Czarny Pan uśmiechnął się pogardliwie.
-Nie musisz. Nie mam czasu ani ochoty żeby cię do tego przekonywać. Zostawiam cię z przemyśleniami do jutra ale bez względu na twoją decyzję zostaniesz w mojej posiadłości przynajmniej do końca wakacji.
To wszystko.
Możesz wyjść.
Hermiona już otwierała drzwi gdy przypomniała sobie o bardzo ważnej sprawie.
-Gdzie jest moja różdżka?-spytała cicho.
-Stęchlak udzieli ci wszystkich informacji jakich potrzebujesz-odpowiedział Voldemort wyraźnie już znudzony tą rozmową.
Hermiona tylko kiwnęła głową i szybko wyszła z pomieszczenia.

*

Gdy Hermiona wyszła z jadalni miała ochotę już tylko znów zasnąć. Szybko zawołała Stęchlaka,kazała zwrócić swoją różdżkę i zaprowadzić się do pokoju.
Skrzat od razu podał jej różdżkę i zaczął się wspinać po schodach.

Gdy drzwi do jej pokoju się zamknęły Hermiona od razu padła na łóżko i przeniosła się w krainę snów.


Ten tego.
Więc to jest trzeci rozdział.
W następnym będzie sen Hermiony i jej stosunek co do ojcostwa.
Komentujcie,komentujcie!
Dziękuje za uwagę.
Do następnego rozdziału.

Bella

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 2

   Gdy Hermiona obudziła się, dłuższą chwilę nie otwierała oczu. To musiał być sen! To się nie mogło wydarzyć naprawdę! Z wielkim niepokojem lekko uchyliła jedno oko. Nie, to na pewno nie był sufit jej pokoju. Podniosła się do pozycji siedzącej.
Nie była to jednak dobra decyzja gdyż poskutkowała tępym bólem w czaszce. Gdzie była? Co się do ciężkiej cholery działo?
Nagle wspomnienia z wczorajszego dnia powróciły do niej z całą mocą. To nie jest możliwe aby była córką Voldemorta! Przecież jest podłą, nic nie wartą szlamą.
No i była przyjaciółką Harry'ego. Przez te wszystkie lata pomagała mu unicestwiać plany jej własnego ojca?

Jej dalsze przemyślenia przerwało cichutkie pukanie do drzwi.
-Proszę-powiedziała przestraszona Hermiona. Kto to mógł być?
Okazało się że przez drzwi wchodzi skrzat domowy. W porównaniu ze Zgredkiem czy Stworkiem ten był wyjątkowo zadbany. Skłonił się nisko w stronę Hermiony i odezwał się skrzeczącym głosem:
-Mam nadzieję że panienki nie obudziłem. Panienka jest proszona o zejście na dół do jadalni.
-A przez kogo niby jestem proszona?-odpowiedziała kąśliwie Miona i zaraz złapała się za usta. Co się ze mną dzieję? Czyżby to była ta zmiana charakteru o którym była mowa w liście?
-Panienkę prosił szanowny pan Riddle- odpowiedział skrzat-zaczekam na panienkę przed panienki pokojem- po czym znów ukłonił się nisko i wyszedł za drzwi.
Hermiona jeszcze chwilę siedziała na łóżku po czym wstała z dużo większą dawką pewności siebie. Zejdzie na dół i dowie się o co w tym wszystkim chodzi.
Już chciała wybiec z pokoju gdy zorientowała się że wciąż jest w koszuli nocnej.
Rozejrzała się więc po pokoju który-jak zauważyła wcześniej-był w kolorach Slytherinu. Cały pomalowany na różne odcieni zieleni ze srebrnymi dodatkami. Nie mogła ukryć nawet przed samą sobą że podoba jej się taki klimat. Zauważyła że w ścianie naprzeciw jej łóżka znajduję się para drzwi. Wstała i otworzyła ostrożnie pierwsze od prawej.

W środku znajdowała się przepiękna łazienka cała w bieli oraz różnych odcieniach koloru niebieskiego. Szybko zamknęła drzwi bo czuła że jeszcze chwila i postanowi mieć cały świat i wszystkie problemy głęboko gdzieś i wejść do tej wielkiej wanny na długą, gorącą kąpiel.
Po zamknięciu drzwi do łazienki droga eliminacji doszła do wniosku że drugie drzwi prowadzą do garderoby.
Gdy weszła do niej dosłownie ją zamurowało. To nie była jakaś duża szafa ale ogromny korytarz z kilkunastoma takimi szafami po bokach. Wciąż oszołomiona wzięła pierwsze lepsze ubranie z brzegu. Nigdy nie przywiązywała wagi do tego w jakim stylu się ubiera czy jakie dodatki zwykle nosi. Ale teraz poczuła że to musi być strój godny spotkania z jej ojcem.
Naglę z wielką niechęcią uświadomiła sobie o czym myśli. Przecież nie ma żadnego powodu aby wierzyć w ten list, chociaż miała przeczucie że to wszystko prawda.
Gdy po chwili poszła do toalety przebrać się dostałą jeszcze jeden powód aby sądzić że to prawda. Jej wygląd zmienił się tak diametralnie że w pierwszej chwili myślała iż to lustro odbija jej przeciwieństwo.
Teraz jej skóra zrobiła się wręcz upiornie blada a oczy zmieniły się z czekoladowych na szaro-niebieskie.
Na tej samej zasadzie zmieniły się włosy-z ciepłego brązu w głęboką czerń.

Pierwsza myśl po przyzwyczajeniu się do swojego nowego wyglądu wyrażała zadowolenie (''no to się chłopcy będą za mną uganiać w Hogwarcie'').
Gdy była już gotowa wyszła z łazienki i zaczęła szukać swojej różdżki. Szukała po całym pokoju ale nigdzie nie mogła jej znaleźć! Grrr... Nie będzie szukała tej różdżki jak jakiś domowy skrzat! Upomni się o nią w jadalni.

*

Gdy wyszła ze swojego pokoju skrzat tak jak obiecał czekał na nią przed drzwiami. Powiedziała tylko krótkie ''możemy iść'' i poszła szybkim krokiem w ślad za sługą. Po drodze obrazy wiszące na ścianach(niektóre zresztą bardzo podobne do niej) kłaniały jej się z szacunkiem a niektóre uśmiechały się przebiegle. Z grzeczności odwzajemniała każdy ukłon.
Z tego co wywnioskowała jej pokój znajdował się na drugim piętrze choć korytarze pomiędzy piętrami były tak długie że wcale nie miała blisko do parteru. Po jakichś pięciu minutach skrzat zatrzymał się przed jakimś wielkimi drzwiami i powiedział:
-To są drzwi do jadalni. Pan Riddle już czeka na panienkę. Jeśli by mnie panienka potrzebowała proszę zawołać imię Stęchlaka a zaraz się przy panience.
Hermiona tylko lekko skinęła głową na znak iż zrozumiała a skrzat od razu deportował się z donośnym trzaskiem.

Hermiona odetchnęła kilka razy głęboko. Była przygotowana na wszystko. Żadna
informacja nie zrobi na niej wrażenia! Z takimi myślami pchnęła ostrożnie drzwi.




Nareszcie jest drugi rozdział :) Przepraszam moich czytelników(o ile tacy są) za to opóźnienie ale nie miałam weny. A poza tym pierwszy tydzień w gimnazjum to wcale nie takie chop-siup jak się może wydawać ;)
Mam jeszcze jedną gorącą prośbę. Jeśli ktoś czyta to opowiadanie to proszę aby zostawił jakiś komentarz pod postem. To dla mnie bardzo ważne bo może wtedy postaram się częściej dodawać rozdziały.
To chyba wszystko. Mam nadzieje że rozdział się podobał :) Do następnego.

Bella